Człowiek z Tollund – najsłynniejsza twarz barbarzyńskiej Europy.
Sven Rosborn / domena publiczna / Wikipedia.org
Artykuły

Ludzie z bagien

Z tego artykułu dowiesz się:
  • czyje ciała wrzucano do bagien
  • czemu zamiast składać broń zmarłych wojowników do grobów, wrzucano je do wody
  • jak topione przedmioty były rytualnie „uśmiercane”

W czasie, gdy na południu i zachodzie Europy rozkwitała wielka cywilizacja Imperium Romanum, pozostała część naszego kontynentu zamieszkana była przez barbarzyńców. Tak nazywali Rzymianie wszystkie ludy spoza Cesarstwa – od greckiego barbaros, co było określeniem człowieka mówiącego niezrozumiałym językiem (bar, bar…). Wyjątkowo ciekawymi miejscami do poznania kultury europejskich barbarzyńców są bagna i jeziora, wierzono bowiem, że są one… bramą do zaświatów.

Fot. M. Bogacki
Ludzie z bagien
Jezioro Nidajno z lotu ptaka.

Skazaniec twarzą prehistorii

Doskonale konserwujące właściwości bagiennego gruntu sprawiły, że wrzucane do niego obiekty zachowały się do czasów współczesnych w doskonałym stanie. Niektóre z nich – zarówno przedmioty, jak i ludzi – składano bóstwom w ofierze. Część spośród kilkuset odnalezionych w Północnej Europie tzw. ciał bagiennych dostała się tam z kolei na skutek wyroku społeczności jako ukarani w ten sposób przestępcy. Mamy o tym informacje pochodzące od jednego z najważniejszych historyków starożytności, szczególnie jeśli chodzi o poznanie Barabricum – Publiusza Korneliusza Tacyta (około 55-120). Pisze on o obyczajach Germanów, iż:

„Zdrajców i zbiegów wieszają na drzewach, tchórzów, gnuśników i wszeteczników topią w błocie i bagnie, a z wierzchu chrust narzucają. Ta różnica kar wypływa z zapatrywania, że karząc, należy zbrodnie stawiać przed pręgierzem, sromoty ukrywać”[1]

Przenieśmy się w czasie z epoki żelaza o dwa tysiące lat, do XX wieku, do małego, ale urokliwego duńskiego miasteczka Silkeborg. 8 maja 1950 roku policjanci z miejscowego komisariatu otrzymali alarmującą wiadomość – w bagnie nieopodal wioski Bjældskovdal bracia Emil i Viggo Højgård, rolnicy z Tollund, odkryli ciało człowieka z pętlą zawiązaną wokół szyi, a ponieważ zwłoki były doskonale zachowane, uznali je za ofiarę niedawnego morderstwa. Stróże prawa szybko zorientowali się w prawdziwym charakterze znaleziska i na miejsce przybyli wezwani przez nich badacze przeszłości na czele z profesorem P.V. Globem z Aarhus University.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Te badania oraz wykonywane w ciągu kolejnych dekad analizy wykazały, że 40-letni, niskiego wzrostu i szczupły mężczyzna znaleziony w torfie nieopodal Tollund zmarł zamordowany przez uduszenie sznurem. Może jednak trafił do bagna nie jako ukarany zbrodniarz, lecz ofiara złożona bogom, o czym miałoby świadczyć potraktowanie po śmierci ciała z szacunkiem – oczy i usta zamknięto, a ciało starannie ułożono. Ten dramat rozegrał się około roku 350 p.n.e. Przypadek sprawił, że bezimienny skazaniec z jutlandzkiego bagna został jedną z najsłynniejszych twarzy europejskiej prehistorii.

Człowiek z Tollund nie jest jedyną, a tylko najsławniejszą ofiarą bagienną plemion barbarzyńskiej Europy epoki żelaza. Począwszy od XIX wieku, po wiek XXI, w bagnach i torfowiskach Północnej Europy (Niemiec, Danii, Holandii czy Irlandii) odkrywane są setki zadziwiająco dobrze zachowanych ciał zmarłych, często zamordowanych osób sprzed kilkunastu-dwudziestu kilku wieków.

Istniał zwyczaj, który nakazywał składanie innego rodzaju ofiar – również związany z wiarą w charakter bagien i jezior jako miejsc, w którym świat ludzi styka się ze światem duchów i bóstw.

Do wód trafiały depozyty przedmiotów użytkowych, zwłaszcza broni, najczęściej łupów wojennych, składanych przez barbarzyńskich wojowników jako ofiary wotywne. Najsłynniejszym takim miejscem jest Illerup Ådal, także w Danii, gdzie znaleziono ponad 15 tysięcy przedmiotów: groty włóczni i oszczepów, miecze, tarcze, części ubioru, ozdoby, krzesiwa, noże, grzebienie. Wiele podobnych miejsc ofiarnych odkryto w całej Północnej Europie, zwłaszcza w Skandynawii.

Polskie ziemie nie gorsze

Tego typu znaleziska, jak opisane powyżej, były odkrywane także na ziemiach polskich. W okresie międzywojennym głośno było o znalezieniu w torfie niedaleko Olsztynka na Mazurach ciała tzw. dziewczynki z Drwęcka. To właśnie w okolicach tej miejscowości (która wówczas nazywała się Dröbnitz), w lipcu 1939 roku podczas kopania torfu natrafiono na doskonale zakonserwowane zwłoki nastolatki.

Archeolodzy przypuszczają, że została ona zamordowana w VII wieku p.n.e., choć licznych zwolenników ma też pogląd, że mamy do czynienia z osobą jednak o wiele wieków młodszą, z ofiarą morderstwa popełnionego w czasach nowożytnych. Kwestia ta nie zostanie już nigdy definitywnie rozstrzygnięta, ponieważ zwłoki dziewczynki z Drwęcka spłonęły wraz z innymi cennymi eksponatami Prussia-Museum w Królewcu w roku 1945 – na cztery lata przed opracowaniem przez Willarda Libby’ego radiowęglowej metody datowania.

Za to bardzo wiele – i coraz więcej z każdym kolejnym rokiem badań – możemy powiedzieć o zupełnie wyjątkowym na ziemiach polskich miejscu ofiarnym z epoki żelaza, zlokalizowanym nieopodal innej mazurskiej miejscowości – Czaszkowo, w zabagnionych łąkach nad jeziorem Nidajno. Niezwykłe stanowisko od roku 2010 jest miejscem badań wykopaliskowych, prowadzonych przez dr. hab. Tomasza Nowakiewicza z Wydziału Archeologii UW oraz dr Aleksandrę Rzeszotarską-Nowakiewicz z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.

Są to wykopaliska wyjątkowe pod wieloma względami; przede wszystkim to pierwsze i jedyne jak na razie znane i przebadane miejsce ofiarne związane z militarnym aspektem kultowym spoza obszarów zamieszkanych przez ludy germańskie.

Kiedy w 2010 roku badacze z Warszawy zdecydowali się zweryfikować informacje związane z przypadkowymi odkryciami zabytków podczas prac melioracyjnych, nie przypuszczali jeszcze, z jak unikatowym miejscem mają do czynienia. Nikt nie spodziewał się wówczas, że tego typu stanowisko może znajdować się na ziemiach polskich, więc była to sensacja.

Sven Rosborn / domena publiczna / Wikipedia.org
Ludzie z bagien
Człowiek z Tollund – najsłynniejsza twarz barbarzyńskiej Europy.

Mazury w epoce żelaza były bowiem zamieszkiwane nie przez Germanów, jak większość Północnej Europy, a przez plemiona bałtyjskie. W archeologicznej terminologii mówimy o ludności kultury bogaczewskiej, natomiast badacze już od dawna przypuszczają, że jej twórcami byli przedstawiciele ludu Galindai, wymienieni przez kolejnego (po Tacycie) bardzo ważnego historyka i geografa późnej starożytności – Klaudiusza Ptolemeusza, uczonego z Aleksandrii.

Biżuteria zamiast oręża

Do typowych cech obrządku pogrzebowego plemion barbarzyńskiej Europy należy składanie do grobów zmarłym wojownikom broni. Na ziemiach polskich taki sposób wyposażania grobów był stosowany zwłaszcza przez plemiona germańskie tzw. kultury przeworskiej. Tymczasem na Mazurach zwyczaj ten zanika w drugiej połowie III wieku n.e. Na ten właśnie czas datowane jest rozpoczęcie intensywnego użytkowania miejsca ofiarnego w wodach jeziora Nidajno. Warszawscy badacze uważają, że te fakty układają się w pewną logiczną całość – zamiast składać broń do grobów, wrzucano je do wody, również w ramach eschatologicznego rytuału.

Fot. A. Rzeszotarska-Nowakiewicz
Ludzie z bagien
Praca na wykopaliskach w Czaszkowie nad Jeziorem Nidajno.

Kim  byli wojownicy, którzy złożyli broń w jeziorze pod Czaszkowem? Pewnie miejscowymi, galindzkimi wojami z Mazur, którzy brali udział w wydarzeniach historycznych późnostarożytnego świata. Ale prawdopodobnie nie tylko. – Może to być zjawisko ponadkulturowe. Na pewno wśród zabytków z Czaszkowa są widoczne powiązania ze Skandynawią, są zabytki charakterystyczne dla terenów Litwy, a także dla kultury przeworskiej. Uważamy, że mamy do czynienia ze zjawiskiem związanym ze szlakiem grup wojowników, który mógł prowadzić do- i ze Skandynawii. Może też być związany z wędrówką Gotów.

Fot. M. Osiadacz
Ludzie z bagien
Złote okucie szyjki pochwy miecza z Nidajna.

Takie zabytki jak zapinki czy zawieszki tzw. wiaderkowate (w kształcie małych wiaderek – przyp. Ł.O.) są znajdowane na stanowiskach kultury wielbarskiej, przeworskiej czy właśnie bogaczewskiej – opowiada dr Rzeszotarska-Nowakiewicz.

Kopiowanie odległych stylów

Historią na inną opowieść, którą jednak trzeba w tym miejscu wspomnieć, są dzieje migracji Gotów, którzy w pierwszych wiekach naszej ery zapuścili się ze Skandynawii na południowe wybrzeże Bałtyku, a następnie przewędrowali przez całe ziemie obecnej Polski, zajmując tereny prawego dorzecza Wisły aż po Kotlinę Hrubieszowską. Stamtąd ruszyli dalej, w III wieku dotarli na stepy nadczarnomorskie, a począwszy od końca IV wieku, podzieleni na plemiona Ostrogotów i Wizygotów, wzięli ważny i aktywny udział w wydarzeniach związanych z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego.

Nikt poważny nie podejrzewa Gotów o zbytni pacyfizm, a jednak broni w ich grobach nie znajdujemy (dlatego dr Rzeszotarska-Nowakiewicz mówi o powiązaniach gockich na podstawie biżuterii – nie znamy gockiego oręża). Najwyraźniej ich wierzenia związane z życiem pozagrobowym odbiegały w tym zakresie od pozostałych plemion germańskiego Barabaricum. Mogły za to zostać zaadoptowane przez Galindów, pod wpływem kontaktów, zwłaszcza wspólnych wypraw wojennych. Zwyczaj nakazywał po udanej wyprawie część zdobycznej broni i łupów złożyć w wodach jeziora na ofiarę bogom.

U schyłku starożytności, w okresie wędrówek ludów, a więc w V i w początkach VI wieku, na Mazurach następuje nieco zaskakujący rozkwit kulturowy. Na obszary Pojezierza Mrągowskiego i Olsztyńskiego trafiają piękne zabytki, wykonane w stylu nawiązującym do sztuki kręgu merowińskiego, Kotliny Karpackiej i Skandynawii. Do pewnego stopnia może to być wynikiem powrotu części wojowników mazurskich do macierzy, po tym, jak wzięli udział w dalekich wyprawach wojennych tych niespokojnych czasów, ale także interregionalnych powiązań o różnym charakterze. Co ciekawe, wiele z tych zabytków to wykonane na miejscu naśladownictwa stylu odległych krain. Ten nowy fenomen kulturowy, nazwany przez archeologów grupą olsztyńską, jest jednak mocno osadzony w realiach miejscowych. Do mazurskiego bagna trafiają wtedy także elementy uzbrojenia, w owym czasie nie deponowane już w grobach grupy olsztyńskiej.

Fot. Fot. M. Osiadacz
Ludzie z bagien
Srebrne, złocone i zdobione techniką niello okucie z motywem gonitwy bestii.

Znaleziska z Nidajna to dużo broni (groty włóczni, miecze, kolczugi, noże bojowe), ale także złote i srebrne elementy pasa lub rzędu końskiego, okucia z wyobrażeniami gryfów i koziorożców; jest też srebrna, pozłacana figurka drapieżnego ptaka i wiele innych kosztowności. Dr Rzeszotarska-Nowakiewicz analizuje te wspaniałe zabytki i na tej podstawie dochodzi do nader interesujących wniosków[2].

Zachwycając się znaleziskami z mazurskiego bagna, zadajemy pytanie, czy to jedyne takie stanowisko w Polsce, czy jedyne spoza świata germańskiego? – Nie jest to jedyne miejsce ofiarne na ziemiach polskich związane z deponowaniem artefaktów w wodach jezior czy bagien – odpowiada dr Rzeszotarska-Nowakiewicz.

Mamy coraz więcej znalezisk z pradziejowych stanowisk akwatycznych na pojezierzach, na Pomorzu. Co najmniej od epoki brązu w wodach umieszczano skarby, depozyty, w tym także typu kobiecego, np. związane z kultem płodności.

Ale Nidajno jest to jedyne w Polsce stanowisko związane z działalnością militarną, z wielokrotnymi depozytami uzbrojenia, które ewidentnie ma charakter męski, wojskowy. Wyjątkowe i ciekawe jest też to, że te przedmioty były rytualnie „uśmiercane” – cięte, gięte, palone, co także wskazuje na powiązania ze Skandynawią.

Fot. M. Osiadacz
Ludzie z bagien
Srebrna, pozłacana figurka sępa.

Rytualne niszczenie broni to zwyczaj charakterystyczny dla kultur germańskich barbarzyńskiej Europy. Zapewne możemy sobie wyobrazić, że było to odzwierciedleniem następujących wierzeń: by martwemu wojowi mógł służyć w dalszym ciągu jego miecz, on także musi zostać uśmiercony – przejść do krainy umarłych. Skoro więc broń była niszczona i wrzucana do jeziora Nidajno, szczególnie często w czasach, gdy przestano składać oręż do grobów na Mazurach, to może jest to wyraz specyficznego obrządku pogrzebowego?

Można sobie wyobrazić następującą scenę: stos pogrzebowy płonie na brzegu jeziora, galindzki kapłan prowadzi obrzędy, rytualnie uśmiercona broń z ustryny (czyli pozostałości po stosie pogrzebowym) jest wrzucona do wody, by służyć wojownikowi w zaświatach…

To atrakcyjna wizja – przyznaje dr Rzeszotarska-Nowakiewicz – ale do tej pory nie mamy na to żadnych dowodów, na stanowisku nie znaleźliśmy śladów ludzkich szczątków. Wśród pochówków ludności kultury bogaczewskiej pozbawionych broni są pewnie też i groby wojowników, ale od około połowy III wieku n.e. nie wyposażano ich w oręż z powodu zmiany zwyczajów pogrzebowych, na przykład pod wpływem Gotów.

Te wpływy – plemion Skandynawii, Gotów, Lugiów i Wandalów, plemion z terenów położonych na wschód od Mazur, czyli z terenów dzisiejszej Litwy, obecność przedmiotów i kosztowności w stylu nawiązującym do odległych i najbardziej ucywilizowanych krain ówczesnej Europy – to wszystko dowodzi, że

Mazury w późnej epoce żelaza nie były wcale takim peryferyjnym krajem, jak to niegdyś mogło się wydawać.

– Nasze badania pozwoliły włączyć Bałtów do kręgu plemion cywilizowanych, a byli oni wcześniej uważani za lud marginalny, pozostający poza głównym nurtem kultury nawet względem innych barbarzyńców – podkreśla dr Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz. Mam wrażenie, że warszawscy badacze są szczególnie dumni z tego odkrycia i ze związaną z tym zmianą postrzegania tej pięknej krainy tysiąca jezior.

Łukasz Oleszczak

Asystent naukowy w Zakładzie Archeologii Epoki Brązu Instytutu Archeologii UJ. Ukończył studia w zakresie archeologii śródziemnomorskiej (2003) oraz archeologii Polski i powszechnej (2008). Od 2012 roku prowadził badania wykopaliskowe na terenie Północnego Ałtaju. W latach 2015-2018 zrealizował projekt Północny Ałtaj we wczesnej epoce żelaza. W roku 2017 obronił pracę doktorską. Obecnie realizuje projekt Badania w syberyjskiej „Dolinie Królów” i okres wczesnoscytyjski w Azji Centralnej, w ramach którego prowadzi badania wykopaliskowe na terenie Tuwy.


[1] Tacyt “Germania” 13, tłum. S. Hammer.

[2] Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz „Styl Nidajno. Źródła, inspiracje i przykłady rzymsko-barbarzyńskiej koncepcji zdobniczej z późnej starożytności”,Wydawnictwo Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2021

Popularne

Gdynia – historyczny układ urbanistyczny śródmieścia 

Zbudowana w latach międzywojennych portowa Gdynia tworzy największy obok Warszawy zespół architektury dwudziestolecia międzywojennego w Polsce. Jest też pionierskim założeniem urbanistycznym modernizmu.  Modernistyczna, nowoczesna Gdynia, wzniesiona od podstaw była dumą międzywojennej Polski i jej oknem na świat. Realizowana w „amerykańskim...