Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Bydgoski Vintage Photo Festival, celebrujący piękno fotografii analogowej, we wrześniu odbędzie się po raz dziesiąty. Przed jubileuszową edycją „Spotkania z zabytkami” rozmawiają z dyrektorką i pomysłodawczynią VPH, Katarzyną Gębarowską – o fotografii analogowej w dobie AI, kobietach fotografkach do odkrycia, pamiętnych spotkaniach dekady i gościach tegorocznej imprezy.
Świętujecie 10-lecie festiwalu poświęconego fotografii analogowej, a tymczasem przeżywamy właśnie atak sztucznej inteligencji w sferze tworzenia obrazów. Podobno w ciągu półtora roku z udzialem AI powstało ich już 15 miliardów, czyli właściwie tyle, co przez cały okres fotografii analogowej. Jak to zmienia spojrzenie na fotografię w ogóle, a zwłaszcza na tę analogową?
Katarzyna Gębarowska: Z mojego punktu widzenia, obecne zmiany stanowią kolejny etap cyfryzacji fotografii. Wielu artystów i badaczy wyraża jednak sprzeciw wobec uznawania obrazów generowanych przez sztuczną inteligencję za formę fotografii. Proponują, by obszar ten określać mianem „promptografii”, podkreślając, że mamy do czynienia z programem komputerowym, który tworzy obrazy na podstawie wcześniej istniejących danych, co różni się od klasycznej fotografii, rozumianej jako „pisanie światłem”, z greckiego: photos graphos. Choćby w konkursie World Press Photo protestowano przeciwko dopuszczaniu kategorii AI. Niemniej jednak, podczas tegorocznych targów fotograficznych Paris Photo, po raz pierwszy wyodrębniono stanowisko dedykowane „zdjęciom” stworzonym przez sztuczną inteligencję.
Paradoksalnie, dla nas, którzy zajmujemy się fotografią analogową, te zmiany działają na korzyść. Już na początku naszej działalności festiwalowej można było dostrzec nostalgię za tak zwaną „tradycyjną fotografią”, która zachowuje kontakt zarówno z rzeczywistością, jak i z ręką artysty. Twórcy wykorzystują różnorodne techniki ciemniowe, takie jak guma czy technika mokrego kolodionu, co prowadzi do powstawania unikalnych dzieł, które są ubezpieczane na znaczne kwoty. Im bardziej zaawansowane stają się technologie, tym większe zainteresowanie budzi to, co w procesie fotograficznym tracimy. Potwierdzeniem zjawiska są rosnące ceny aparatów analogowych na rynku fotograficznym. Młodzi ludzie coraz częściej wyrażają chęć nauki dawnych technik fotograficznych, zwłaszcza że wielu z nich nigdy nie miało styczności z ciemnią fotograficzną. Podczas festiwalowych warsztatów odnotowujemy ogromne zainteresowanie tą tematyką. Jeśli nie będziemy przekazywać wiedzy na temat tworzenia odbitek w ciemni oraz różnicy między negatywem a pozytywem, istnieje ryzyko, że ta wiedza zaniknie w natłoku obrazów, które dziś są tak łatwo dostępne. Dlatego tegoroczna edycja festiwalu nosi tytuł „Dziedzictwo”.
Zapytam więc o jubileusz 10-lecia, który obchodzicie i który skłania do podsumowań. Kiedy patrzysz wstecz, jakie kadry wyświetlają się na twojej „matrycy pamięci”?
Pierwsza edycja festiwalu oraz przyjazd na festiwal Ewy Rubinstein były dla mnie niezwykle ważnymi przeżyciami. Spotkanie twarzą w twarz z legendą wywarło na mnie ogromne wrażenie i dało nadzieję, że mimo problemów związanych z lokalem, budżetem, zasobami ludzkimi, uda nam się osiągnąć sukces. Bydgoszcz nie jest miastem pełnym muzeów i galerii, ani miejscem, w którym znajduje się wielu młodych ludzi chętnych do pracy dla idei za minimalne wynagrodzenie.
Ale za to ma przeszłość w postaci Zakładów Fotochemicznyh „Foton”, które w latach 1926–2007 produkowały tu papier fotograficzny. Jest baza, do której się można odwołać.
Vintage Photo Festiwal został stworzony w oparciu o dziedzictwo „Fotonu”. Materiały fotonowskie były powszechnie wykorzystywane w przeszłości przez wszystkich liczących się artystów w kraju, a wspomnienia z nimi związane wciąż wywołują emocje. Projekty dotyczące Bydgoszczy mają dla mnie szczególne znaczenie, ponieważ zawsze dążyłam do tego, by nasz festiwal miał głęboki związek z miejscem, w którym się odbywa, a nie był jedynie uniwersalnym wydarzeniem bez zakorzenienia lokalnego. Przykładem takich inicjatyw były wystawy, jak „Eros i Tanatos. Bydgoskie pionierki fotografii zawodowej 1888-1945”, czy książka „Kobiety Fotonu”, współtworzona z Małgorzatą Czyńską, o byłych pracownicach fabryki. Również projekt dotyczący bydgoskich „lajkarzy”, czyli ulicznych fotografów korzystających z aparatów Leica. Warto wspomnieć również wystawę Chrisa Niedenthala, w której przywołaliśmy zdjęcia z bydgoskiego Marca 81‘, wydobyte z jego archiwum.
Z istotnych wydarzeń festiwalowych, które utkwiły mi w pamięci, muszę wymienić pierwsze spotkanie międzynarodowej sieci festiwali, w której uczestniczymy od dwóch lat. The Analog Photography Festival Network została zawiązana w Barcelonie w 2022 roku, rok później odbył się zjazd w Rumunii, a w tym roku gospodarzem konferencji Meet & Mix będzie Bydgoszcz. W konferencji wezmą udział przedstawiciele 14 festiwali.
Co jeszcze czeka nas w tym jubileuszowym roku?
Z przyjemnością informuję, że nowym partnerem festiwalu zostało Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy. Mam nadzieję, że uda nam się tu na stałe zakorzenić po latach migracji. Tam zaprezentujemy m.in. fotografie z muzealnej kolekcji, autorstwa wybitnych artystek i artystów, takich jak Grzegorz Przyborek, Zofia Kulik, Natalia LL czy Józef Robakowski. Z niecierpliwością oczekuję również otwarcia fotoplastikonu! Udało nam się nawiązać współpracę z Narodowym Archiwum Cyfrowym i Archiwami Państwowymi, które zainstalują w Bydgoszczy rotundę z fotoplastikonem, skonstruowanym zgodnie z archiwalnym wzorem, gdzie zaprezentujemy archiwalne zdjęcia związane z naszym miastem. W trakcie kwerendy odkryliśmy, że w Bydgoszczy przy ulicy Focha, przynajmniej do 1920 roku, również istniał fotoplastikon.
Zawsze dbałaś o kobiecą reprezentację na festiwalu, która na jubileuszowej edycji jest szczególnie duża. Kto się pojawi?
Wydaje mi się, że obecnie nastał czas kobiet. Choć fotografia była zawsze narzędziem emancypacji umożliwiającym im pracę zarobkową i artystyczne spełnienie, przez długi czas wielkie narracje promowały jedynie nazwiska męskich mistrzów. Dziś wreszcie sięgamy do kobiecych archiwów, które w pełni zasługują na to, aby zostać zaprezentowane światu. W tym roku na festiwalu zostaną pokazane prace Jagody Przybylak, która niestety zmarła w grudniu ubiegłego roku. To zaszczyt dla festiwalu, że pierwsza pośmiertna tak obszerna prezentacja jej twórczości odbędzie się właśnie u nas.
Jagoda Przybylak była pionierką fotografii konceptualnej, eksperymentującej i wciąż nie jest szerzej znana.
Niedawno odwiedziłam jej pracownię na warszawskiej Starówce, gdzie miałam okazję zobaczyć prace, które zostaną zaprezentowane w Bydgoszczy. Było to niezwykłe doświadczenie. Jagoda Przybylak opracowała unikalny sposób prezentowania dużych odbitek – zdjęcia dzieliła na mniejsze części i przyklejała je z przerwami na tkaninę, aby można było je składać i wkładać do torebki, co ułatwiało transport, zważywszy na fakt, że nie posiadała samochodu. Była wybitną, choć niedocenioną artystką, co częściowo wynikało z jej długotrwałego pobytu w Stanach Zjednoczonych oraz nieobecności w Polsce. Podobnie jak wiele innych artystek, nie dbała o swoją spuściznę, co dodatkowo potęgowało jej marginalizację. Była także prywatnie związana z innym artystą, Krzysztofem Wodiczką, co, jak często bywa w takich związkach, skutkowało jej pozostawaniem w cieniu “wielkiego artysty”.
Także nagrodę Złotej Rolki za całokształt odbierze w tym roku – po raz pierwszy – kobieta. Francuska fotografka Sarah Moon, nestorka fotografii mody, twórczyni autorskich projektów fotograficznych i filmowych.
W tej chwili Sarah Moon odbiera swoją statuetkę z poczty. Niestety, ze względu na zaawansowany wiek, nie będzie mogła osobiście uczestniczyć w naszym wydarzeniu, obiecała jednak nagrać dla nas wideo z podziękowaniami. Dla mnie jest to szczególne, osobiste przeżycie, ponieważ, kiedy rozpoczynałam swoją edukację fotograficzną w szkole filmowej w Łodzi — w czasach, które nie sprzyjały fotografkom — Sarah Moon była dla mnie wzorem do naśladowania. W gronie profesorów filmówki dominowali mężczyźni; jedyną kobietą, która mnie uczyła, była nauczycielka angielskiego. Jako studentka fotografii i młoda matka — zdawałam na studia będąc w dziewiątym miesiącu ciąży i przez całą filmówkę opiekowałam się małym dzieckiem — czułam, że moje doświadczenia były odległe od perspektywy moich profesorów, ich tematów i fascynacji. Szukałam inspiracji w innych źródłach, a jedną z mistrzyń była dla mnie właśnie Moon.
Pamiętam, jak zaczęłam tworzyć poruszone zdjęcia nawiązujące klimatem do jej twórczości. Uwieczniałam kołyskę mojej córki czy piłkę, na której siedziałam podczas karmienia. Te fotografie spodobały się profesorowi Wojciechowi Prażmowskiemu, który wybrał je na wystawę we Wrocławiu. Jak powiedział: „W dobie autofocusu każdy potrafi zrobić ostre zdjęcie, a tylko artysta obdarzony wrażliwością potrafi stworzyć dobre, nieostre zdjęcie” (śmiech). To było 20 lat temu. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę miała możliwość zapraszania takich osobistości na własny festiwal. Organizuję go z pasji, wszystko tutaj wypływa z tego, czym się zajmuję i co mnie fascynuje. A szczególnie interesują mnie historie kobiet czyli herstorie, stąd duży udział kobiet w tym wydarzeniu.
Projekt, który pokaże Sarah Moon zakorzeniony jest w narracjach o kobiecości w świecie patriarchalnym.
Baśń o Sinobrodym, do której odnosi się Sarah Moon w „The Red Thread,” ma szczególne znaczenie dla kobiet. Clarissa Pinkola Estés w książce „Biegnąca z wilkami” interpretuje tę postać jako symbol części każdej z nas, od której musimy się uwolnić. Konieczne jest przezwyciężenie lęków, by móc stać się dziką, wolną kobietą. Zejście do mrocznej piwnicy Sinobrodego symbolizuje konfrontację z prawdą, która może mieć wyzwalający charakter. Osobiście interpretuję to również jako przebudzenie do twórczego działania. Kobiety często powstrzymują się od swobodnej twórczości z wielu powodów: wstydu, norm społecznych, czy przekonania, że nie są wystarczająco dobre. Wydaje mi się, że Moon mogła mieć podobne obawy na początku kariery, zwłaszcza że nie miała formalnego wykształcenia. Zanim zajęła się fotografią, była modelką, obiektem męskiego spojrzenia, podobnie jak Lee Miller i wiele innych fotografek przed nią.
Na VPF pokażecie też współczesną młodą artystkę, portrecistkę gwiazd, funkcjonującą z sukcesem w świecie amerykańskiego filmu. Mowa o Magdalenie Wosińskiej, która od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Zaskoczyło mnie, że używa fotografii analogowej.
Obserwuję, że obecnie to starsze pokolenie częściej korzysta z cyfrowej technologii w celach komercyjnych, ze względu na jej szybkość i prostotę obsługi. Natomiast młodsze osoby, pragnące wyróżnić się na tle innych, często wybierają technikę analogową, zwłaszcza w świecie artystycznym i modzie. Przykładem może być Sonia Szóstak, która realizuje analogowe sesje modowe. VPF to nie tylko archiwa, lecz także międzypokoleniowy przegląd twórczości, co uważam za bardzo wartościowe. Festiwal przyciąga tłumy młodych ludzi, którzy nie tylko oglądają wystawy, ale również biorą w nich udział, startując w naszym konkursie Vintage Grand Prix. Na wystawie pokonkursowej widać, jak kreatywnie wykorzystują technikę analogową, eksperymentując z technologiami fotochemicznymi.
Kolejna kobieta, którą pokażecie w kontekście fotografii, choć znana jest ze świata poezji i piosenki, to Agnieszka Osiecka. Nie wszyscy wiedzą, że kończyła filmówkę i fotografowała. Jaką Osiecką zobaczymy w uchwyconych przez nią kadrach?
To ulotne chwile, zapisane tym razem nie w poezji, lecz za pomocą obiektywu. Fotografie Osieckiej nazwałam zapiskami, notatkami z rzeczywistości, ponieważ mają charakter pamiętnikarski. Przyznam, że wcześniej nie znałam jej archiwum fotograficznego, mimo iż całe życie zajmuję się fotografią. Takie odkrycia stanowią dla mnie impuls do dalszego zgłębiania archiwów twórczości kobiet w poszukiwaniu nieznanych materiałów.
Festiwal łączy współczesność z przeszłością na wielu poziomach. Świadectwem tego jest też wystawa szwedzkiej artystki Lizy Silbeck pt. Interwoven visions, która czerpie inspirację z archiwum wiktoriańskiej pionierki fotografii Julii Margaret Cameron. To swoisty dialog między artystkami z różnych epok, który podkreśla silną potrzebę odbudowywania zerwanej genealogii kobiecej twórczości. W tym roku na festiwalu zaprezentuje się również laureatka ubiegłorocznej nagrody w międzynarodowym konkursie Julia Margaret Cameron Awards, Katarzyna Kryńska, która pokaże zwycięski projekt pt. Limfa. Można więc powiedzieć, że Julia Margaret Cameron wyrasta na matronkę naszego festiwalu.
Vintage Photo Festival. 10. Międzynarodowy Festiwal Miłośników Fotografii Analogowej Bydgoszcz, Kujawy i Pomorze, 12.09–13.10.2024.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Liczące niemal 800 lat opactwo w Czerwińsku od zarania swego istnienia odgrywało doniosłą rolę w historii Polski, stając się miejscem ważnych negocjacji, a przede wszystkim modlitw – w tym próśb o zwycięstwo i podziękowań za wiktorię odniesioną na polach Grunwaldu...
Kadr z bramą wjazdową na teren osady to obraz, z którym kojarzymy Biskupin. Znajdziemy go w wyszukiwarce internetowej, podręcznikach szkolnych, a niektórzy zapewne w domowych archiwach pośród fotografii ze szkolnych wycieczek i rodzinnych wypraw. Popularność tego miejsca, określanego przez niektórych...
O tym, co wspólnego z klawikordem miał Pitagoras, czemu ten instrument przegrał z fortepianem i w którym kraju jest obecnie najchętniej produkowany mówi Maria Erdman, klawikordzistka, organistka i teoretyk muzyki. Na czym polega dyskretny urok klawikordu? Klawikord jest najcichszym instrumentem...