Kolorowe kwiaty oraz ściana.
fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ludzie

Ból ubrany w feerię barw

Była geniuszką tworzenia swojego wizerunku. Bardzo ludzką postacią, która jak nikt potrafiła zmienić swój ból w pełne niezwykłych kolorów prace – mówi Zofia Urban, kuratorka wystawy „Kolor życia. Frida Kahlo” w Muzeum Łazienki Królewskie. Czynny do 3 września pokaz próbuje opowiedzieć historię życia i twórczości wybitnej meksykańskiej artystki, a zarazem zaprasza nas do pracy nad sobą.

Wystawa Fridy Kahlo w Łazienkach trwa od miesiąca, a dalej ustawiają się na nią kolejki. Można jakoś wytłumaczyć fenomen tej artystki?

Świat nie zna drugiej artystki, która swój ból ubrałaby w taką feerię barw. To wyjątkowa: barwna, kontrowersyjna, przełamująca stereotypy i normy społeczne, a przy tym wszystkim bardzo ludzka postać. Fridą w życiu kierowały przede wszystkim emocje, takie z którymi może utożsamić się każdy człowiek. I to właśnie według mnie tajemnica jej fenomenu. Wystawa „Kolor życia” to historia kobiety wrażliwej, poszukującej swojej tożsamości, ale i geniuszki kreowania własnego wizerunku. Meksykanki o ogromnej mocy twórczej, będącej w stanie przezwyciężyć cierpienie.

fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ból ubrany w feerię barw
Fragment wystawy

Nie brakowało go w jej życiu. Co najbardziej ja naznaczyło?

Tych tragedii było wiele. Gdy była kilkuletnią dziewczyną, zdiagnozowano u niej polio, ale jej życie tak naprawdę zmieniło się na zawsze 17 września 1925 roku. To wtedy autobus, którym jechała, zderzył się z tramwajem. Przeszła kilkadziesiąt operacji, a jej ciało nigdy nie wróciło do pełnej sprawności. To były jej lata formacyjne, miała bardzo otwarty umysł i szukała swojego miejsca na ziemi, pasji, której mogłaby poświęcić się bez reszty. Podczas rekonwalescencji, gdy spędzała czas w łóżku i nie mogła kontynuować nauki, zaczęła malować. Tragedia pozostawiła trwałe blizny nie tylko na ciele. Cierpienie stało się najważniejszym tematem jej sztuki. W samym 1949 roku przeszła aż siedem operacji kręgosłupa i spędziła dziewięć miesięcy w szpitalu. Mimo wszystko nie straciła woli kreacji. Jednak kiedy pyta pani, co ją w życiu naznaczyło, musimy wspomnieć też o jej związku…

Frida Kahlo powiedziała kiedyś: „W swoim życiu przeżyłam dwa wypadki. Jeden to autobus, który mnie połamał, drugi to Diego. Diego był tym gorszym”.

W 1929 roku wyszła za mąż za Diega Riverę, który był wtedy najsławniejszym meksykańskim artystą, autorem murali i współtwórcą nowego programu sztuki, nawiązującego do tradycji prekolumbijskich. Jest to przykład miłości, która może być piękna, inspirująca i burzliwa jednocześnie, w czasie jego trwania przeżywali wiele kryzysów i oboje mieli romanse. Sześć lat po ślubie Frida odkryła ten łączący Diega z jej młodszą siostrą – Cristiną. To wydarzenie stało się równią pochyłą dla ich małżeństwa. W końcu 1939 roku Diego i Frida rozwiedli się, co wpłynęło na stan emocjonalny malarki. Jej obrazy stały się mroczne i niepokojące. Pod koniec 1940 roku para wzięła jednak ponowny ślub.

fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ból ubrany w feerię barw
Obraz Fridy oraz jej wizerunek, z którego zasłynęła

Artystka przeżyła też trudne poronienie, czemu potem dała wyraz w sztuce. To temat jednego z jej słynnych obrazów.

To było w 1932 roku. Ta tragedia radykalnie zmieniła jej sztukę. Frida musiała odnaleźć się na nowo jako artystka i kobieta. Te przeżycia zaowocowały odważniejszym podejściem do przedstawiania własnych doświadczeń i wypracowania osobistego stylu.

A najważniejsze punkty zwrotne w karierze?

Ważny był pierwszy wyjazd poza Meksyk. Frida towarzyszyła Riverze w podróży po USA w latach 1930–1933. W San Francisco zaczęła kreować swój unikalny styl – La Mexicana. W 1938 roku triumfalnie wróciła do Nowego Jorku jako samodzielna i uznana artystka. Tam odbyła się jej pierwsza indywidualna wystawa. Rok później zaprezentowała swoje prace w Paryżu, gdzie poznała środowisko surrealistów. Od 1950 roku Frida poruszała się już wyłącznie na wózku inwalidzkim. W 1953 roku zorganizowano pierwszą w Meksyku indywidualną wystawę jej prac. Mimo ciężkiego stanu zdrowia, artystka została przyniesiona na wernisaż na łóżku.

fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ból ubrany w feerię barw
Wystawa to nie tylko dzieła Fridy Kahlo. To próba pokazania jej życia.

Frida Kahlo zawsze mówiła, że maluje swoją rzeczywistość, którą rozumiała nie tylko poprzez to, co widziała, ale również przez to, co przeżywała w danym momencie. Czy można zrozumieć jej twórczość bez znajomości choć części jej życia, sposobu myślenia?

Sztuka Fridy może wydawać się na pierwszy rzut oka prosta, naiwna, niemal prymitywna. Jej obrazy jednak tętnią emocjami, które targały artystką w danym momencie i znajomość jej życia jest kluczowa dla dobrego zrozumienia jej twórczości. Dlatego też nasza ekspozycja w Łazienkach jest zaprojektowana tak, by zwiedzający, zanim będą mogli obcować z obrazami, mogli zapoznać się z najważniejszymi wydarzeniami z biografii artystki i zdjęciami archiwalnymi.

fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ból ubrany w feerię barw
Fragment wystawy, zawierający “linię życia” Fridy.

Wraz z biegiem lat Frida malowała coraz więcej martwych natur, które w historii sztuki są symbolem przemijania.

Tak, szło to w parze z pogarszającym się stanem zdrowia artystki i coraz większą świadomością zbliżającej się śmierci. Barwy, których używała, pozornie afirmują życie, ale tak naprawdę jej obrazy próbują uchwycić chwilę, uroki istnienia mimo świadomości zbliżającej się śmierci. Co ciekawe, Kahlo często wykorzystywała w swojej twórczości zabieg antropomorfizacji, nadając owocom bliskie ludzkim kształty i zachowania. W ostatnich latach życia malarstwo stało się dla Fridy strategią na podtrzymanie relacji ze światem, a także odbiciem jej niesamowitej witalności i siły twórczej, które nie poddawały się ograniczeniom ciała.

Dla jej twórczości ważne były też motywy ludowe. Widać w niej niechęć wobec naporu współczesności, kultury Zachodu – tak można odczytywać kolaż „Tam wisi moja sukienka”, który jest pokłosiem jej pobytu w USA i pokazuje pewną bezduszność Nowego Yorku. Na ile ważna była dla artystki tradycja, historia Meksyku, jej korzenie?

Obraz „Tam wisi moja sukienka” stanowi formę autoportretu. Jest wyrazem tęsknoty Kahlo za ojczyzną, z której czerpała siłę, za autentyzmem rodzimej kultury. Zmęczona i osamotniona artystka swoją obecność zastąpiła charakterystyczną, ludową sukienką. Po ponad trzech latach pobytu w USA, rozczarowana tamtejszym kapitalizmem i konsumpcjonizmem, rozpaczliwie pragnęła wrócić do Meksyku. On był jej miejscem na ziemi. Można powiedzieć, że ukształtowała ją kultura rdzennej ludności Meksyku do której często odwoływała się w swoich dziełach. Jej matka miała rdzenne korzenie, urodziła się w stanie Oaxaca w południowym Meksyku. Była pochodzenia rdzennego i hiszpańskiego. Frida była dumna ze swoich meksykańskich korzeni.

fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ból ubrany w feerię barw
Fragment wystawy, prezentujący jeden z obrazów Fridy.

Nawet ubierała się tak, by to podkreślić.

Tak, garderoba była widocznym znakiem jej tożsamości, łączyła elementy pochodzące z różnych regionów i okresów. Nawiązywała do dziedzictwa i ubioru kobiet z okolic Przesmyku Tehuantepec w Oaxaca, w południowym Meksyku. Region ten był uważany za reprezentatywny dla rodzimej kultury i stanowił źródło inspiracji dla wielu ówczesnych artystów meksykańskich. Ubiór był dla Fridy ważnym, bo widocznym elementem jej kulturowej tożsamości. Tak bardzo zżył się z jej wizerunkiem, że nawet bez pokazywania twarzy można ją łatwo rozpoznać po zestawieniu garderoby i dodatków.

Stylowi Kahlo poświęcono nawet wystawę w londyńskim Victoria and Albert Museum w 2018 roku.

Sprowadzone wtedy z Meksyku stroje pokazywały jak Kahlo transponowała swoją osobowość i doświadczenia na akcesoria, tkaniny, kolory, ale też związane z pogarszającym się zdrowiem artefakty, jak gorsety czy protezy, które ręcznie dekorowała. Często sięgała po stroje ludowe i tradycyjne, modne na fali ponownego odkrywania kultury prekolumbijskiej po rewolucji meksykańskiej lat 1910–1920.

fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ból ubrany w feerię barw
Kolor i nawiązywanie do ludowej sztuki Meksyku to jeden ze znaków rozpoznawczych artystki.

Można jakoś zaklasyfikować sztukę Fridy Kahlo?

Nie powiedziałabym. Mimo, że znała środowisko surrealistów paryskich, a jej prace były czasami określane jako surrealistyczne, sama artystka nie uznawała tej estetyki za swoją. Była bardzo pracowitym samoukiem i najważniejszym było dla niej przekazanie prawdy o swoim życiu, emocjach, a nie dostosowanie się do sztywnych zasad. Jedno jest pewne – zarówno w sztuce, jak i w życiu przełamywała stereotypy. Miała okresy życia, gdy nosiła się po męsku, otwarcie szukała swojej tożsamości. Jej nietypowy związek z Riverą również jest świadectwem jej niezwykłej siły charakteru i brakiem zgody na poddawanie się klasycznym relacjom małżeńskim. Między innymi z tego powodu stała się symbolem buntowniczki, feministki, kobiety podążającej swoją drogą. Swoimi odważnymi, czasami mało pochlebnymi autoportretami w otoczeniu ewidentnych symboli cierpienia, Frida odważnie zmieniła opinię społeczną na temat tego jak malarstwo powinno wyglądać.

Jak pani mówiła, zanim artystka stworzyła własny język malarski, wypracowała swoją personę, wykreowała się jako postać. Rozumiała wcześniej to, co dziś, w dobie Instagramu, jest oczywiste?

Spotkanie Fridy z Gringolandią, jak nazwała USA, było momentem zwrotnym w jej karierze oraz artystycznym doświadczeniu. To tam, poprzez zderzenie z nowoczesnymi metropoliami, wykrystalizowała się jej złożona tożsamość, której fundamentem stała się kultura rdzennej ludności Meksyku. Artystka świadomie zbudowała swój wizerunek czerpiący ze złożonego dziedzictwa kulturowego, doświadczenia niepełnosprawności, politycznej ideologii i realizujący się w pełnym pasji oddaniu ojczystemu Meksykowi. Portrecista i przyjaciel Fridy Kahlo, fotograf Edward Weston powiedział kiedyś o niej, że jest „drobna, obok Diego wygląda jak laleczka, ale laleczka tylko jeśli idzie o rozmiar, ponieważ jest silna i piękna, bardzo mało widać w niej niemiecką krew ojca. Ubrana w strój tubylczy aż po huarache (skórzane sandały meksykańskie), wzbudza wiele emocji na ulicach San Francisco. Ludzie zatrzymują się, aby spojrzeć na nią ze zdumieniem”.

fot. Paweł Czarnecki, Muzeum Łazienki Królewskie
Ból ubrany w feerię barw
Natura Meksyku była niezwykle ważną inspiracją dla Fridy.

Swojemu wizerunkowi była wierna do końca.

Tak, jeszcze leżąc w łóżku malowała, ubrana w charakterystyczne stroje ludowe, starannie uczesana i umalowana.

To ważne, w jakim miejscu wystawia się sztukę? Wystawa Fridy Kahlo ma miejsce w Łazienkach Królewskich. To ma znaczenie?

Wystawa „Kolor życia. Frida Kahlo” to jeden z ostatnich projektów, nad którymi pracował śp. prof. Zbigniew Wawer, dyrektor Muzeum Łazienki Królewskie w latach 2017-2022. Łazienki Królewskie to nie jest miejsce oczywiste dla wystawy Fridy. Jednak tylko pozornie. Ich najsłynniejszy właściciel, król Stanisław August Poniatowski, był wielkim miłośnikiem i kolekcjonerem sztuki, bardzo różnej. Zamawiał dzieła dawnych i sobie współczesnych mistrzów, poszerzał horyzonty i miał otwarty umysł. My, idąc w ślad za jego myślą, również chcemy prezentować jak najwyższej klasy artystów, sławnych na całym świecie. Ale to nie wszystko.

Niech zgadnę – otoczenie przyrody działa na nas, odbiorców sztuki, w wyjątkowy sposób.

I ma związek z Fridą. Ona czerpała siłę z bliskości z naturą. Uwielbiała spędzać czas w ogrodzie, otoczona kwiatami, drzewami, zwierzętami i rzeźbami prekolumbijskimi. Tworząc wystawę wraz ze scenografką Anną Puchalską szukałyśmy punktu styku, czegoś co połączy Fridę z Łazienkami, a znalazłyśmy go właśnie w naturze. Wielowątkowa przestrzeń wystawy „Kolor życia. Frida Kahlo” przenika do zabytkowych ogrodów Łazienek Królewskich. Już od pierwszych kroków w meksykańskim patio zwiedzający czują, że trafili do La Casa Azul, w którym żyła i tworzyła artystka. To wejście do świata natury i kolorów. Do ogrodu wyobraźni Fridy Kahlo.

Czym dla niej dokładnie był La Casa Azul?

W Niebieskim Domu – La Casa Azul – znajdującym się w meksykańskiej dzielnicy Coyoacan, artystka się urodziła, tu tworzyła i umarła. To jedyne miejsce, które nazywała domem, mimo kilkukrotnych przeprowadzek i licznych podróży. Mieszkała tu z mężem, ta przestrzeń świadkowała jej najlepszym i najgorszym chwilom. La Casa Azul tętniła też życiem artystycznej, kulturalnej i politycznej elity Meksyku i przyciągała gości ze świata. Ze względu na rosnące ograniczenia w poruszaniu się, Niebieski Dom nabrał dla artystki szczególnego znaczenia. W tym meksykańskim mikrokosmosie, jaki stworzyła razem z mężem, mieszkały psy rasy xoloitzcuintli, papugi, małpy i jelonek, a w ogrodzie wyeksponowano kolekcję natywnej (rodzimej) rzeźby.

Na dziedzińcu Podchorążówki odtworzyliście państwo fragmenty Niebieskiego Domu Fridy Kahlo.

Instalacja, którą przygotowaliśmy w Łazienkach, to pierwsze w Polsce odtworzenie fragmentów tego domu. Zwiedzający mają możliwość zobaczenia z bliska wariacji na temat ogrodu Fridy w La Casa Azul, a motyw natury towarzyszy im na całej trasie. To tylko jedna z części wystawy Fridy w Warszawie, pozostałe to wystawa jej prac w Podchorążówce, strefa twórcza w Starej Kordegardzie oraz program wydarzeń towarzyszących. Wszystko trwa do 3 września.

Przy wyjściu z wystawy, obok symbolicznego lustra, zadają państwo pytanie „Jaki jest Twój kolor życia”? Można to rozumieć jako szansę znalezienia ukojenia wobec wyzwań codzienności. Zapraszają nas państwo do terapii poprzez sztukę?

Muzeoterapia może stanowić sposób na walkę ze stresem, wyciszenie i ukojenie. Kontakt z pięknem, wywołująca refleksję narracja i przestrzeń wystawy czasowej może posiadać wymiar terapeutyczny. Przestrzeń muzeum pozwala też na oderwanie się od rzeczywistości, pozostawienie swoich problemów za sobą. Na wystawie stworzyliśmy warunki sprzyjające uważności, odbiorowi dzieła jeden na jeden, refleksji. W muzeoterapii chodzi przede wszystkim o zderzenie własnego życiowego doświadczenia z doświadczeniem twórców. To pomaga w lepszym zrozumieniu naszego życia.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Temu służy też program wydarzeń towarzyszących, choćby wykłady z pogranicza sztuki, psychologii i psychiatrii, które wyjaśniają wpływ fizycznego i psychicznego cierpienia na twórczość Fridy Kahlo?

Tak, wystawie towarzyszą wydarzenia, których partnerem jest Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Doświadczenia życiowe Fridy i emocje, które jej towarzyszyły, wydają się idealnym pretekstem dla realizacji idei muzeoterapii. Jej fascynująca, intymna i poruszająca historia kobiety wrażliwej, bazuje właśnie na doświadczeniach, które poniekąd napędzały jej twórczość. Tych, którzy zechcą zobaczyć ekspozycję „Kolor życia. Frida Kahlo”, zapraszamy więc do odkrywania własnego koloru, a wręcz barw, które można zabrać ze sobą w myślach i emocjach po wyjściu wystawy.

Wszystko po to, żeby docenić życie tak, jak potrafiła to Frida?

Frida Kahlo zmarła w La Casa Azul w tydzień po swoich 47. urodzinach, 13 lipca 1954 roku, ale przed śmiercią zdążyła dopisać na jednym z swoich obrazów zdanie „Viva la vida”. W jej twórczości przebija afirmacja życia, jakimkolwiek by ono nie było.

Patrycja Pustkowiak

Pisarka. Wydała dwie powieści: „Nocne zwierzęta”, która znalazła się w finale Nagrody Literackiej Nike 2014 oraz była nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia 2014 oraz „Maszkaron”. Opowiadania oraz teksty o literaturze publikowała m.in. w „Dzienniku”, „Dwutygodniku”, „Gazecie Wyborczej”, „Wprost”, „Bluszczu”, „Piśmie”, „Lampie” i „Polityce”.

Popularne

Kosmos z kawałków mydła i drutu

Słowo wytrych do opisywania twórczości Hasiora to „kontrowersyjna”. Niektórzy zalecali mu oddać się pod opiekę psychiatrów. On sam wolał świadomie tworzyć swój wizerunek medialny, w końcu zawsze wyprzedzał swoje czasy – o sztuce i życiu Władysława Hasiora opowiada Julita Dembowska, historyczka sztuki z Muzeum Tatrzańskiego, autorka niedawno wydanego minialbumu z fotografiami najciekawszych realizacji artysty...