Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Z Tomkiem Wichrowskim, warszawskim projektantem biżuterii, rozmawiamy o jego pasji do historycznych artefaktów, masońskich tajemnicach, symbolice oczu kochanków i o tym, czy młodemu człowiekowi wypada zbierać antyki.
Co ostatnio kupiłeś?
XVIII-wieczne, srebrne plakiety honorujące arendarzy miasta Jutrosin.
Brzmi intrygująco… Czym ujęły wielbiciela starej biżuterii?
To pięknie repusowane srebrne przedmioty o długiej historii. Ich datowanie nie sprawia trudności, ponieważ lata powstania zostały zapisane przez samych twórców.
Wcześniej nigdy nie spotkałem się z takim zawodem. Choć mogę się domyślać, że były to przedmioty wotywne, bardzo urzekła mnie aura tajemniczości, którą wokół siebie roztaczają.
Spotkaliśmy się, żeby rozmawiać o starej biżuterii. A właściwie zaczęliśmy od plakietek, które – choć ze szlachetnego kruszcu – trudno do tej kategorii zaliczyć. Często ci się zdarzają takie zakupy?
Oj, dość często. Od dawna odczuwam potrzebę obcowania z wiekowymi przedmiotami. Staram się jednak nie ulegać zakupowym decyzjom zbyt kompulsywnie, bo nie chciałbym, by mój dom zamienił się w antykwariat. Chociaż czuję się w takich miejscach bardzo dobrze, to jednak nie nadają się one do życia. Może gdybym mieszkał w podupadłym dworku… Poza tym z racji wieku chyba nie przystoi mi gromadzić zbyt wielu antyków.
Naprawdę tak myślisz?
Jasne, że tak! Kiedy kupujesz dobre powojenne meble lub szkło, to zbierasz modną awangardę, ale XIX-wieczny sekretarzyk? To może przysporzyć łatki nuworysza. Mimo to – jak wspomniałem – dość często zdarza mi się nabyć coś niemodnie starego. Zwykle są to jednak drobne przedmioty – grafiki, miniaturowe malarstwo, szkatułki. Ostatnio, gdy kupiłem coś większego, był to niciak. Choć to mebel, jego niewielkie gabaryty powodują, że nie przytłacza przestrzeni.
Ale nie te modne w czasach PRL?
Nie, to XIX-wieczny, angielski mebelek. Wyjątkowo uroczy. Pod uchylnym blatem kryje 13 malutkich przegródek, każda zamykana klapką z białą gałeczką z kości. Ma też dwie większe szufladki poniżej. Mogłem w nim poukładać mnóstwo drobiazgów, które wcześniej nie miały swojego miejsca. Jego zakup miał mi zrekompensować brak wspomnianego sekretarzyka.
Umiesz o swoich zachwytach antykami opowiadać. A skąd się wzięła potrzeba obcowania ze starymi przedmiotami w twoim życiu?
Jak to często bywa, wszystko zaczęło się w domu rodzinnym. Punktem wyjścia była szkatułka mojej mamy. Co ciekawe, znajdowały się w niej głównie rzeczy współczesne, bo rodzice przyjaźnili się wówczas z projektantami biżuterii. Były to jednak klejnoty, do których nie miałem dostępu – mama mówiła, że są cenne, i nie pozwalała mi się nimi bawić. Wiesz, co to oznaczało dla dziecka?
Zakazany owoc smakuje najlepiej?
Oczywiście! Dodam na marginesie, że miała absolutną rację – wszystko, czego wtedy dotknąłem, prędzej czy później ulegało destrukcji. W każdym razie myślę, że to właśnie brak dostępu i związana z nim tajemniczość uwolniły we mnie fascynację dawnymi przedmiotami.
Antyki pobudzają wyobraźnię – choć teraz należą do nas, w pewnym sensie nigdy nie są wyłącznie naszą własnością. Kiedyś miały innych właścicieli, a po nas będą miały kolejnych.
Najczęściej nie wiemy, co działo się z nimi wcześniej ani nie możemy przewidzieć, co będzie potem.
Przejdźmy do tematu biżuterii. Pamiętasz, który przedmiot jako pierwszy trafił do twojej kolekcji?
Tak, pamiętam. Jest to co prawda przedmiot z pogranicza biżuterii. Niedawno o nim sobie przypomniałem i nawet zacząłem go używać. W dość nieoczywisty dla kolekcjonera sposób, ale zgodny z jego pierwotnym przeznaczeniem.
Umiesz budować napięcie.
(…)
Całość tekstu w wydaniu 1/2025 kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”, dostępnym na rynku od początku stycznia 2025 roku. Do kupienia TUTAJ.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Staram się powściągnąć tę kolekcjonerską namiętność, domagającą się posiadania wszystkiego, rujnowania się, żeby coś koniecznie kupić, zdobyć, nie daj Boże – ukraść. Ale rzeczywiście wciąż też rozglądam się za dobrą sztuką, tego nigdy dość – mówi Andrzej Grzymała-Kazłowski, który od lat zbiera przedmioty związane z kulturą romską.
Hasło “perły na Dolnym Śląsku” zazwyczaj w pierwszej kolejności wywołuje skojarzenie z na poły legendarnym 7-metrowym naszyjnikiem, który podarował księżnej Daisy małżonek, hrabia Jan Henryk XV von Hochberg, baron na zamku Książ i książę pszczyński. Podarunek miał być dobrą wróżbą...
Z dr. hab. Jakubem Adamskim, prof. UW, o jego kolekcji czasomierzy, wyższości zegarów francuskich i pogmatwanych życiorysach obiektów rozmawia Łukasz Gazur