Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wystawa „Marzyciele epoki industrialnej. Malarstwo w Gdańsku w XIX wieku” przypomina o początkach tutejszego Muzeum Narodowego. Jest to opowieść o życiu artystycznym i kulturalnym miasta nad Motławą, które w tym okresie przeżywało, po regresie spowodowanym wojami napoleońskimi, głębokie zmiany związane z procesami modernizacyjnymi, z przyspieszoną industrializacją, przemianami społecznymi i kulturowymi.
O Gdańsku, który coraz bardziej integruje się z pozostałą częścią Prus, a potem zjednoczonych Niemiec, a jednocześnie powoli zmierza ku nowoczesności.
„Niezależnie jednak od tego, jak sceptycznie patrzyłbym na fantazmaty genius loci i wielokulturowości Gdańska, to właśnie w związku z nimi coraz szersze kręgi polskich gdańszczan zaczęły sobie uświadamiać obecność, powiedzmy, kwestii niemieckiej w Gdańsku. Owszem, dla starszych od nas o pokolenie czy dwa niemieckość była czymś bardziej oczywistym, bo doświadczonym albo przynajmniej znanym z opowieści. W moim pokoleniu, urodzonych w latach 60., były to już rzeczy bardzo niejasne” – pisał historyk sztuki Jacek Friedrich w tekście „Moje miasto. Fenomen gdańskiej tożsamości”, opublikowanym w 2014 roku na łamach tygodnika „Polityka”. I dodawał: „przez wiele lat właściwie nie musiałem się konfrontować z żadną niemieckością Gdańska. Myślę, że nie byłem w tym specjalnie odosobniony”.
Ostatnie 30 lat to czas konfrontowania się z przeszłością Gdańska, ale też szerzej, ziem zachodnich i północnych, które w 1945 roku weszły w skład Polski. Radzenia sobie z tutejszym, także niepolskim dziedzictwem. Stawiania pytań, czy i na ile może być ono częścią tożsamości osób dzisiaj te tereny zamieszkujących. O tym jak opowiadać o ciągłości, także instytucjonalnej na tych obszarach.
Czas dyskusji o współczesnym kształcie pamięci kulturowej, która, jak podkreśla niemiecka badaczka Aleida Assmann, polega zawsze na relacji „pamiętanego i zapomnianego, własnego i obcego, synchronicznego i diachronicznego, świadomego i nieświadomego, obecnego i ukrytego”. Muzeum Narodowe w Gdańsku, którego Jacek Friedrich jest dziś dyrektorem, jest dobrym przykładem instytucji, która musi się konfrontować z własną przeszłością.
Zorganizowało ją przez założone rok wcześniej Towarzystwo Sztuk Pięknych (Kunstverein zu Danzig).Jego powołanie miało, jak zapisano w statucie, ożywić „zamiłowania do sztuki”. Miało dać miastu „zbiór wybitnych dzieł, jako niezbywalną własność […], a miłośnikom dzieł sztuki ułatwiać zdobywanie wartościowych dzieł”. Towarzystwo wspierało lokalne środowisko artystyczne, związane przede wszystkim z założoną w 1803 roku Królewską Szkołą Sztuk Pięknych (Königliche Kunstschule; od 1869 roku Królewska Szkoła Sztuk Pięknych i Rzemiosła Artystycznego), kolejną ważną instytucją dla życia artystycznego Gdańska. Przyczyniło się wreszcie do powołania w 1870 roku trzeciej istotnej dla gdańskiej kultury: Muzeum Miejskiego (Stadtmuseum Danzig). W 2023 roku mija 150 lat od otwarcia pierwszej wystawy zorganizowanej właśnie przez to Muzeum.
„Marzyciele epoki industrialnej” (kuratorka Magdalena Mielnik) przypomina o tej rocznicy, ale przede wszystkim jego początkach i o roli Towarzystwa Sztuk Pięknych w powstaniu Muzeum Miejskiego. Towarzystwo bowiem szybko zaczęło tworzyć własną kolekcję – pierwszym zakupem był „Widok Gdańska” (1620-1625) przypisywany Bartholomäusowi Milwitzowi. Nabywano przede wszystkim prace gdańskich artystów lub tematycznie z miastem związane. Wielkie wystawy pozwalały uzupełniać te zbiory, a zorganizowaną w 1841 roku otwierało dzieło specjalnie do nich zamówione: „Uwolnienie Pankratiusa Klemmego 19 maja 1544 roku” Ludwiga Rosenfeldera (obecnie zaginione).
Towarzystwo razem z władzami miasta założyło też muzeum w Ratuszu Głównego Miasta. Prezentowano w nim kolekcję Towarzystwa, która potem stała się wraz ze zbiorem obrazów, a zwłaszcza wybitnych rysunków i grafik ofiarowanych przez Jacoba Kabruna, ofiarowanych w 1814 roku, najstarszą częścią kolekcji Muzeum Miejskiego.
„Marzycieli epoki industrialnej” zorganizowano w Zielonej Bramie. W tym samym miejscu obyła się „Pierwsza wielka wystawa sztuki” Towarzystwa Sztuk Pięknych (i kolejne, aż do 1872 roku).
Nie tylko lokalizacja nawiązuje do tej historycznej ekspozycji.
Na „Marzycielach” można zobaczyć artystów, a nawet dzieła, które były prezentowane na kolejnych wystawach Towarzystwa, jak „Wjazd księcia koronnego Fryderyka Wilhelma do Gdańska” (1835-1836) Michaela Carla Gregoroviusa czy „Katedra w Mediolanie” (1831) Johanna Carla Schultza. Powstanie Muzeum Miejskiego nie przerwało tradycji tych wystaw.
Pierwszą wystawę Towarzystwa Sztuk Pięknych uznano za ważne wydarzenie. Wilhelm Schumacher na łamach „Danziger Dampfboot” z obcym mam dziś patosem porównał ją do źródła słońca, którego „promieniami są uznanie, ożywienie i zachwyt”. Podkreślał, jak duże znaczenie ma ona dla upowszechniania sztuki i jej dostępności, także dla grup społecznych, które były tego pozbawione. Dlatego tak ważne jest też, dodawał Schumacher, powstanie w Gdańsku muzeum. Ten wymiar społeczny i edukacyjny sztuki to ważna cześć zmian w postrzeganiu roli sztuki oraz instytucji wystawienniczych i muzealnych w tym czasie. Szybko rozszerzał się także zakres działalności samego Towarzystwa o wykłady, koncerty i pokazy poszczególnych dzieł sztuki.
Na wystawach organizowanych przez Towarzystwo można było zobaczyć prace znanych wówczas i cenionych w całych Niemczech artystów.
Dlatego też na „Marzycielach” znalazły się „Salome z głową św. Jana” (1838) Wilhelma von Schadowa, jednego z kluczowych Nazareńczyków i nauczyciela wielu gdańszczan w Akademii Sztuk Pięknych w Dusseldorfie, a też dzieła m.in. popularnego twórcy doby Biedermeieru Ferdinanda Georga Waldmüllera, cenionego wówczas pejzażysty Oswalda Aschenbacha czy Józefa Brandta, którego zaginiony obecnie obraz „Ukraińscy żołnierze”, pokazany na jednej w wystaw zorganizowanych przez Towarzystwo, został bardzo dobrze przyjęty i zakupiony do Muzeum w Królewcu. A wystawę otwiera efektowny „Dog” (1867) Hansa von Maréesa, uważanego obecnie za jednego z najciekawszych niemieckich XIX-wiecznych malarzy, którego twórczość, w której łączył klasyczne wątki z realizmem przedstawień wyłamuje się z dominujących wówczas podziałów.
Jednak twórcy wystawy, podobnie jak niegdyś członkowie Towarzystwa, skupili się przede wszystkim na lokalnym, gdańskim środowisku. Poczynając od pochodzących z początku XIX-stulecia prac pochodzącego z Nadrenii klasycysty Franza Josepha Manskirscha, który w 1822 roku przybył do Gdańska, by objąć posadę nauczyciela malarstwa w Królewskiej Szkole Sztuk Pięknych. Przez urodzonego w Gdańsku Roberta Reinicka, jednego z ciekawych przedstawicieli szkoły düsseldorfskiej, po obrazy bardzo cenionych nad Motławą malarzy Eduarda Hildebrandta, Friedricha Eduarda i Paula Meyerheimów czy Wilhelma Augusta Stryowskiego. Wreszcie pokazano artystów, którzy je odwiedzili jak Monachijczyk Domenico Quaglio, który pozostawił po sobie niezwykłe widoki Gdańska czy Zamku w Malborku.
Twórczość na „Marzycielach” zaprezentowano też według klucza ówczesnych, akademickich hierarchii, co przybliża sposób, w jaki patrzyli na sztukę i ją oceniali ludzie XIX wieku.
Odrębne części poświęcono najwyżej ocenianym w akademickim systemie obrazom o tematyce historycznej i religijnej. Inne pejzażowi i malarstwu rodzajowemu, stojącymi niżej w akademickiej hierarchii, ale coraz bardziej cenionym przez rosnące w siłę mieszczaństwo i burżuazję. Wreszcie portretowi, który stał się jednym z najpopularniejszych gatunków.
Jednocześnie „Marzyciele” to opowieść o przemianach samego malarstwa, poczynając od neoklasycyzmu przez biedermeier, romantyzm, realizm, kończąc na wpływie impresjonistów.” Pokazują zmiany gustów, mód i upodobań, jakie zachodziły w ciągu tego długiego stulecia. Podejmowanie przez artystów nowych tematów, a przede wszystkim zmiany formalne w malarstwie: odchodzenia od gładkiego wykończenia płaszczyzny obrazu na rzecz większej swobody, szkicowości, eksperymentom ze światłem i kolorem. Gdańskie środowisko artystyczne, ale także publiczność były dość konserwatywne, ale nieobojętne na zachodzące w sztuce przemiany. A dobrym dopełnieniem do tej lokalnej historii malarstwa była odbywająca się równolegle z „Marzycielami” przygotowana przez Muzeum Gdańska wystawa „Miasto romantyków. Idee i motywy w twórczości XIX-wiecznych artystów w Gdańsku” (7.06–29.10.2023, kuratorki, Dorota Powirska, Izabela Jastrzembska-Olkowska). Zorganizowano ją w Ratuszu Głównego Miasta, w tym samym miejscu, w którym niegdyś pokazywano prace ze kolekcji Towarzystwa Sztuk Pięknych.
Na „Mieście romantyków” znalazło się kilkadziesiąt obrazów, grafik i rysunków XIX-wiecznych artystów związanych z Gdańskiem. Wystawa pokazuje tematy przez nich podejmowane, przez portrety czy sceny z życie miasta. Co istotne, ich twórcy nie unikali takich problemów jako podziały klasowe, wykluczenia, bieda, jak w obrazie Wilhelma Augusta Stryowskiego „Flisacy na ulicy Piwnej” (1894), w którym pokazał on przepaść, jaka dzieliła mieszczaństwo i robotników.
Jednak głównym tematem „Miasta romantyków” było samo miasto, nie tylko jego teraźniejszość, ale przede wszystkim przeszłość. Ulice i budynki dawnego Gdańska. XIX-wiek bowiem, to czas jej odkrywania i starań o zachowanie zabytków, które stają się ważnym elementem budowania lokalnej tożsamości. W 1856 roku powstaje, także z udziałem artystów, kolejna ważną instytucja społeczna: Stowarzyszenia na Rzecz Zachowania Starodawnych Budowli i Zabytków Sztuki Gdańska (Verein zur Erhaltung der alterthümlichen Bauwerke und Kunstdenkmäler Danzigs).
„Marzyciele” nie tylko pozwalają zobaczyć twórczość, którą oglądali XIX-wieczni gdańszczanie, ale twórcy wystawy starali się przybliżyć sposób ekspozycji prac, w którym szczelnie zapełniano ściany, a wymiar poszczególnych prac niejednokrotnie narzucał miejsce ich umieszczenia.. Wystawy Towarzystwa początkowo były bardzo obszerne. Na pierwszej znalazło się niemalże 900 eksponatów. Nie tylko obrazy, rzeźby i rysunki, ale też rzemiosło artystyczne, a nawet orientalia i modele budynków. Dlatego też obecność na „Marzycielach” przykładów rzemiosła, ale też ciekawostek jak model holownika Gdańsk z 1897 roku. Wreszcie, na wystawach Towarzystwa prezentowano sztukę dawną, przede wszystkim malarstwo gdańskie. Tego ostatniego także nie zabrakło na obecnej ekspozycji – obok cennego dla dziejów tutejszego muzealnictwa, przywoływanego już „Widoku Gdańska” Milwitza znalazł się „Portret młodzieńca z medalem” (ok. 1680) Andreasa Stecha i miniatura Daniela Chodowieckiego przedstawiająca panią Tiedemann (1765).
Na „Marzycielach” znalazły się dzieła m.in. z Muzeów Narodowych w Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu, z Muzeum Sztuki w Łodzi i Muzeum Gdańska. Jednak większość prac pochodzi ze zbiorów własnych gdańskiego Muzeum Narodowego i została po raz pierwszy pokazana publiczności. Przygotowanie wystawy trwało od 2021 roku. W tym czasie w pracowni konserwacji Muzeum Narodowego w Gdańsku przeprowadzono pełną lub częściową konserwację zbioru liczącego ponad sto dzieł. „Marzyciele” są opowieścią o jego losach.
Brakuje „wydawnictw ujmujących całościowo obecną kolekcję dziewiętnastowiecznego gdańskiego malarstwa, które wzięłyby pod uwagę zachowane i niezachowane obrazy, zbiory przedwojenne i powojenną kontynuację kształtowania kolekcji” – podkreśla Magdalena Mielnik.
Owszem, w 2017 roku opublikowano tom „Straty wojenne Muzeum Miejskiego (Stadtmuseum) w Gdańsku. Malarstwo” w opracowaniu Heleny Kowalskiej, jednak dopiero wydane równolegle z wystawą opracowanie „Dobrzy przyjaciele, dobre przyjaciółki. Malarstwo w Gdańsku w XIX wieku” autorstwa kuratorki „Marzycieli” pokazuje powojenne losy tej kolekcji.
Książka przypomina, jak skomplikowana jest tożsamość tutejszego Muzeum Narodowego, które, jak pisze Jacek Friedrich we wstępnie do książki Magdaleny Mielnik, jest kontynuatorem działalności przedwojennego Muzeum Miejskiego. Oznacza to, że nie można odpowiedzialnie opowiedzieć o Muzeum Narodowym bez uwzględniania dziejów jego poprzednika, w tym funkcjonowania w czasach nazistowskich.
Na przedwojenne zbiory XIX-wiecznego malarstwa gdańskiego Muzeum Miejskiego złożyły się: kolekcja Towarzystwa, obiekty zakupione przez same muzeum oraz liczne darowizny prywatne. Jednak po wojnie tylko część z nich powróciła do Gdańska. Książka Magdaleny Mielnik pozwala odtworzyć ich dzieje, rewindykację z ZSRS w 1956 roku, w ramach której wrócił „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga, ale także XIX-wieczne malarstwo z przedwojennej kolekcji czy zwrot przez Fundacją Pruskiego Dziedzictwa Kulturowego w 2010 roku prac, które zidentyfikowano jako pochodzące z gdańskich kolekcji. Wśród nich znalazło się „Wieczorne spotkanie malarzy u Stoddarta w Gdańsku” (1862) Otto Brausewettera przedstawiające zebranie Towarzystwa Sztuk Pięknych. Dzieło szczególnie ważne dla historii kultury XIX-wiecznego Gdańska, bo na obrazie pokazano najważniejsze postaci związane w tym czasie z tutejszą sztuką czy „Portret rodziny” (1843) Johanna Carla Schultza, jednego z kluczowych twórców dla dziejów gdańskiego malarstwa. W 2023 roku do kolekcji muzeum zwrócono zakupiony przez Muzeum Miejskie w 1908 roku i po wojnie zaginiony „Kanał w Nowym Porcie” (1907) Arthura Bendrata.
W zbiorach XIX-wiecznego gdańskiego malarstwa Muzeum Narodowego są też dzieła przekazywane lub nabywane w czasach PRL-u. Wreszcie zakupione do kolekcji po 1989 roku, z najważniejszym, jakim jest pozyskana w 2021 roku „Warmiaczka w stroju niedzielnym” (1854) Louisa Friedricha Rudolfa Sya, osoby ważnej dla historii Muzeum Miejskiego. To on był od 1872 roku do swej śmierci w 1887 roku jego pierwszym kustoszem. Jednak nadal w kolekcji są luki, z których najważniejszą jest brak dzieł XIX-wiecznych artystek związanych z Gdańskiem (na wystawie znalazł się tylko wypożyczony z prywatnej kolekcji obraz Anny von Parpart).
Powojenne przekazy, darowizny i zakupy oraz dokonywane po 1989 roku, ale także polityka wystawiennicza, badania i publikacje są dobrym punktem wyjścia do dyskusji o stosunku w Polsce Ludowej, a potem w III RP do przeszłości miasta.
Podobnie, jak sama wystawa „Marzyciele epoki industrialnej” może posłużyć za przykład, jak wiele zmieniło się w debacie o gdańskiej tożsamości.
Odkrywania złożoności jego historii, a także odwadze intelektualnej mierzenia się przede wszystkim z niemieckimi dziedzictwem – bez lęków, że zagrozi to jego polskości. Pracy „z pamięcią” jakże innej, od polityki pamięci, uprawianej przez rządzących Polską po 2015 roku.
Uznania, że Gdańsk jest miastem, którego tożsamości nie można sprowadzić do jednej wspólnej opowieści, lecz konieczne jest by, jak pisał gdański socjolog Cezary Obracht-Prondzyński, „różne dyskursy, identyfikacje, tożsamości, a w konsekwencji i ‘interesy’ (niemieckie, danzigerskie, polskie, autochtoniczne, kaszubskie, kresowe, mennonickie, ewangelickie, żydowskie etc.) mogły się uzupełniać, uczestnicząc ‘na równi’ w konstruowaniu tożsamości współczesnego miasta”.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wisłoujście jest unikatową i najstarszą na wybrzeżu polskim twierdzą nadmorską. Usytuowana na brzegu Wisły, otoczona bastionami i oddzielona od lądu fosą stanowi ufortyfikowaną, sztuczną wyspę. Nazwa twierdzy oddaje charakter fortyfikacji znajdującej się niegdyś u ujścia głównego ramienia Wisły do Bałtyku....
Zabytkowe centrum Gdańska w obrębie jego dawnych VII wiecznych zachwyca ceglanym gotykiem, północnym manieryzmem i rokokiem. Jest jedną z najbogatszych w Polsce skarbnic dzieł architektury i zbiorów sztuki. Dawny Gdańsk bez cienia przesady można nazwać jedną ze stolic artystycznych naszej...
Gotycka katedra w Oliwie pw. Świętej Trójcy, NMP i św. Bernarda jest najdłuższym średniowiecznym kościołem w Polsce. Zasłynęła jednak nie z powodu długości lecz wyjątkowego dźwięku barokowych organów. Obok wznosi się pałac opatów cysterskich otoczony wspaniałym parkiem. Katedra powstała dla...