Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Tego zabytku nie znajdziecie nie tylko w przewodnikach turystycznych, nie ma go nawet w rejestrze zabytków! Zapalony poszukiwacz skarbów znajdzie go jednak w wykazie zabytków województwa dolnośląskiego. Określony jest jako dom mieszkalny z kaplicą ewangelicką, ale żaden opis nie odda zaskoczenia, które wywołuje konfrontacja zabytku z zewnątrz w porównaniu z tym, co czeka na nas w środku.
Warto jednak zaznaczyć, że jeszcze na ten moment miejsca tego nie można zwiedzać. Budynek jest obecnie zamieszkany przez kilka rodzin, dla których sława tego zabytku – chyba najbardziej tajemniczego i poszukiwanego na Dolnym Śląsku – jest raczej przekleństwem. Być może niebawem uda się zorganizować jego okazjonalne zwiedzanie w porozumieniu z władzami gminy oraz mieszkańcami.
Kaplica połączona z domem pastora powstała w sercu majątku ziemskiego von Zedlitzów. To jeden z najbardziej znanych rodów szlacheckich Śląska, podzielony na liczne gałęzie, wśród których byli panowie na Wleniu, Wojcieszowie, Lipie, Nowym Kościele czy Świerzawie. Ich dobra skupiały się głównie w księstwie świdnicko-jaworskim i legnickim, ale ważną rolę odegrali także na innych śląskich ziemiach. Mówi się, że nie był to ród bardzo zamożny, ale za to wpływowy, ponieważ jego przedstawiciele zajmowali wiele ważnych stanowisk państwowych. Choć są też w tej historii karty niechlubne, bo wśród Zedlitzów znajdziemy także rycerzy rabusiów. I taki na przykład Hans von Zedlitz z Godziszowej został stracony za niegodziwe szlachcica czyny na obecnym dziedzińcu jaworskiego muzeum. Pochodzenie i czynny tego słynnego rodu to temat na długą oddzielną opowieść.
Faktem jest, że u progu epoki nowożytnej Zedlitzowie byli jednymi z właścicieli wsi Lubiechowa, obok kilku innych rodów szlacheckich. W XIII-wiecznym kościele położonym w centrum wsi do dziś zachowały się ich całopostaciowe epitafia z początku XVI wieku opatrzone nazwiskiem Czedlicz. Ta polsko wyglądająca pisownia to być może echo łużyckiego epizodu we wczesnośredniowiecznej wędrówce rodu z pogranicza turyńsko-saksońskiego, a może po prostu świadectwo żywiołu polskiego odgrywającego ważną rolę na ówczesnym Śląsku. Zedlitzowie byli prekursorami reformacji na Śląsku. To w ich dobrach w Nowym Kościele odbyło się pierwsze kazanie w duchu reformacji wygłoszone już kilka miesięcy po wystąpieniu Marcina Lutra.
Już jako protestanci nadal użytkowali stary średniowieczny kościół w Lubiechowej, ale w połowie XVIII wieku sytuacja miała ulec diametralnej zmianie. Wtedy stali się jedynymi właścicielami wsi i zdecydowali się na gruntowną przebudowę leżącego w jej sercu zespołu pałacowego. Wielkim budowniczym był Kaspar Conrad von Zedlitz. Tuż obok dziedzińca pałacu wzniósł duży, ale niepozorny budynek w kształcie wydłużonego prostokąta z prostopadłymi skrzydłami bocznymi tworzącymi kompleks mogących funkcjonować niezależnie obiektów, w rzucie przypominający literę C. Nadal nie zbadano, jakie dokładnie funkcje pełnił dawniej. Jeszcze do 1945 r. był to dom pastora. W budynku tych rozmiarów mogła znajdować się również szkoła ewangelicka, ale to tylko przypuszczenie.
Czy Zedlitzom zależało na tym, aby ukryć znacznych rozmiarów dom modlitwy w niepozornej stodole? Trudno oprzeć się temu wrażeniu patrząc na skromny i nie zwracający uwagi budynek z zewnątrz oraz porównując go z okazałym wnętrzem halowym z podwójnym piętrem empor oraz chórem. Podobno prospekt organowy przetrwał wojnę i został przeniesiony do innego kościoła. Mieszkańcy wsi wprost wskazują na dzisiejszy kościół pw. św. św. Piotra i Pawła.
Nie ma zresztą powodów, by uważać, że jakiekolwiek zniszczenia wojenne dotknęły którąś z tych dwóch świątyń. Ta ewangelicka po prostu nie doczekała się nigdy ochrony prawnej. Jeszcze do niedawna służyła za garaż, magazyn pasz, nawozów czy narzędzi użytecznych na wsi. Mimo niemal całkowitego braku wyposażenia, pozostał jeden element, który jest w stanie oczarować każdego i przypomnieć o dawnej funkcji kościoła. To błękitny drewniany strop, który oparł się szabrownikom poszukującym surowca drewnianego.
Empory niestety zostały wycięte do innego użytku lub po prostu na opał. Pozostał tylko ich skromny fragment. Mieszkańcy tego domu mówią, że nadal, prawie 80 lat po wojnie, przyjeżdżają tu Niemcy ochrzczeni w tym ukrytym w stodole kościele ewangelickim, a po chwili zadumy nad zmianami, jakie tu zaszły udają się tą samą, sobie tylko znaną ścieżką na pobliski szczyt Okole.
Więcej o kościołach i miejscach kultu – nieraz nietypowych, jak np. leśne ambony – wyznań reformowanych można przeczytać w bieżącym numerze “Spotkań z Zabytkami”, dostępnym w sklepach.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
A gdyby tak przenieść się na chwilę do czasów średniowiecza i zobaczyć siebie jako prostą chrześcijankę… dziewczynę nieumiejącą pisać ani czytać, wsłuchującą się w obcobrzmiące łacińskie słowa wypowiadane przez kapłana niczym magiczne zaklęcia. Czy miałabym szansę cokolwiek z tego zrozumieć?...
Ewangelicko-augsburski Kościół Pokoju św. Trójcy w Świdnicy jest największą, barokową, drewnianą świątynią Europy wpisaną na światową listę dziedzictwa UNESCO. Pomnik historii obejmuje nie tylko Kościół Pokoju, ale też całą otoczoną ceglanym murem granicznym enklawę, należącą do parafii kościoła ewangelicko-augsburskiego. W obrębie...
Kiedy rok po odkryciu przez Kolumba Ameryki, Hartmann Schedel wydawał w Norymberdze swoją słynną „Liber Chronicarum”, wśród drzeworytniczych ilustracji księgi nie zabrakło też widoku Nysy. Nad miastem opasanym murami najeżonymi basztami i bramami o spiczastych dachach, nad równymi szpalerami mieszczańskich...