Tabula rasa. Radonie
Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Artykuły

Tabula rasa. Radonie

Z tego artykułu dowiesz się:
  • czemu przy zabytkach przydaje się ogrodnicze serce
  • skąd pochodzi obecne wyposażenie dworu w Radoniach
  • czemu kuchnia kaflowa przydaje się w Boże Narodzenie

Do dworu lekkim łukiem prowadzi aleja wysypana żwirem. Kamyczki chrzęszczą pod kołami samochodu. Po minucie ukazuje się gazon, a przy nim biały budynek z czterokolumnowym portykiem i ozdobnym przyczółkiem. Żadnych plastikowych okien, cementowej kostki, betonowych krawężników czy asfaltowego parkingu. Początek sierpnia, przyroda w rozkwicie, psy biegają po podwórku…

Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Tabula rasa. Radonie
Gazon przed dworem w Radoniach.

Preludium

Szary i deszczowy listopad 2000 roku. Beata Korzeniowska-Matraszek, która kilka lat wcześniej przeniosła się z mężem Brytyjczykiem do Polski z Oksfordu, myśli o kupnie dworu do remontu. Dotychczasowy drewniany dom w Komorowie staje się zbyt ciasny dla powiększającej się rodziny. – Warunek był jeden. Nowy dom powinien być w miarę blisko Warszawy, gdyż w tym czasie mąż dojeżdżał do pracy, a dzieci chodziły do brytyjskiej szkoły – mówi obecna właścicielka dworu. – Podczas pierwszej, listopadowej wizyty w Radoniach budynek nas przeraził. Wyglądał jak szkielet. Nie było okien, drzwi, belki stropowe wycięte, gont rozkradziony, woda lała się do wnętrza. Ta część, w której dziś jest kuchnia, była zawalona aż do piwnic. Nie było ani jednego oryginalnego elementu dawnego wystroju. Tabula rasa. W moim przypadku o kupnie zdecydował jednak… park. Zachowany w pierwotnym kształcie, ze starodrzewem i stawami. Po prostu mocniej zabiło moje ogrodnicze serce.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Akt notarialny kupna nieruchomości został podpisany w maju 2001 roku. – Dokument jednoznacznie stwierdzał, że remont budynku będzie przekraczał wartość ruiny, którą z mężem nabyliśmy. Miesiącami trwało załatwianie wszelkiego rodzaju zgód. Nie było tutaj prądu, wody, kanalizacji, ogrzewania, o telefonie nie wspominając. Poza tym na własną rękę, przy pomocy kuzyna męża, który był architektem, robiliśmy badania odkrywkowe i sprawdzaliśmy, w jakim stanie jest konstrukcja budynku, jak wysoko stoją wody gruntowe, czy jest jakakolwiek pionowa lub pozioma izolacja. To była nasza prywatna decyzja. Chcieliśmy uniknąć w przyszłości niemiłych niespodzianek takich jak zalanie piwnic – kontynuuje Beata Korzeniowska-Matraszek. I dodaje: – W tym czasie nie dysponowaliśmy żadnymi archiwalnymi zdjęciami dworu, nie mówiąc już o planach wnętrza. Również u konserwatora nie było jakichkolwiek materiałów ikonograficznych. W zasadzie robiliśmy odbudowę na podstawie jednej fotografii, która wówczas była dostępna.

Do rejestru zabytków dwór w Radoniach wraz z parkiem został wpisany w 1976 roku.

„Radonie – dwór murowany z cegły i otynkowany, posadowiony na planie prostokąta, o regularnej bryle, podpiwniczony, parterowy z mieszkalnym poddaszem przykrytym dachem naczółkowym o połaciach krytych gontem. Do elewacji bocznych zostały dobudowane nowsze przybudówki. Elewacja frontowa dziewięcioosiowa z trzyosiowym, czterokolumnowym portykiem toskańskim, wieńczonym belkowaniem oraz neobarokowym szczytem. Portyk poprzedzony jednobiegowymi schodami. Na elewacji ogrodowej umieszczono dwuosiowy ryzalit. Układ wnętrz dwutraktowy” – czytamy na stronie polskiezabytki.pl.

Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Tabula rasa. Radonie
Wnętrze dworu.

Inne potrzeby wymuszają korekty

Konserwator podszedł przychylnie do pomysłów nowych właścicieli. Postawił jednak kilka warunków. – Dach ma być kryty gontem, a w drewnianych oknach muszą być szprosy. Ponadto nie zgodził się na dodanie po wschodniej stronie dworu przybudówki, takiej samej jak istnieje od zachodu: ze schodami i z wejściem zamkniętym łukiem. Zaproponował odtworzenie oryginalnej, otwartej na ogród werandy, która istniała tutaj jeszcze w latach 30. XX wieku. I przyznam, że jestem mu za to wdzięczna, bo powstało przeurocze miejsce – mówi pani Beata. I kontynuuje: – W dawnym dworze życie mieszkańców toczyło się na parterze, gdzie – jak się później dowiedzieliśmy – było aż 10 niewielkich pomieszczeń: sypialnie, łazienka, gabinet myśliwski, jadalnia, kredens, pokoje dziecięcy i guwernantki, salon. Kuchnia była w suterenie. My odwróciliśmy ten układ. W rozmowach z konserwatorem podkreślaliśmy, że przecież potrzeby współczesnych mieszkańców są inne niż tych sprzed prawie 100 lat. I tutaj dygresja – bryła naszego domu jest nietypowa. Klasyczne dwory miały proporcje dwie trzecie dachu do jednej trzeciej muru. Były posadowione nisko na gruncie, zazwyczaj bez piwnicy. W Radoniach jedna trzecia to dach, a dwie trzecie mur, ponieważ mamy wysokie, na ponad dwa metry piwnice. Tym samym dwór ma niejako trzy kondygnacje, każda o powierzchni 330 mkw. Dzięki zgodzie konserwatora mogliśmy zaprojektować duże mieszkalne poddasze. Obecnie jest tam pięć sypialni i trzy łazienki. Z tego powodu trzeba było m.in. zamienić w dachu okna typu „wole oko” na lukarny. To znacznie doświetliło pokoje. Na parterze z kolei umieściliśmy wielki hall, salon, kuchnię, jadalnię na 20 osób, bibliotekę, mały pokój gospodarczy i mój niewielki gabinet. Ponadto w piwnicach znalazło się kilka pomieszczeń użytkowych, w tym pralnia, siłownia, kotłownia oraz dwa pokoje gościnne z aneksem kuchennym. Na te wszystkie zmiany konserwator także się zgodził – wylicza Korzeniowska-Matraszek. Nowi właściciele otrzymali również zgodę na dodanie dwóch dodatkowych kominów i dobudowanie do elewacji ogrodowej niewielkiego tarasu ze schodami.

Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Tabula rasa. Radonie
Portyk dworu.

Wypełnianie pustki

Wnętrza to indywidualny projekt właścicielki. Państwo Matraszkowie nie zdecydowali się na wynajęcie profesjonalnego projektanta, gdyż koszty takiej usługi znacznie przekroczyłyby założony budżet. Hol na parterze jest przedzielony przejściem flankowanym dwoma kolumnami, dzięki czemu udało się tutaj stworzyć pokój muzyczny. Jadalnię, której ściany pokrywa burgundowa czerwień, prawie w całości zajmuje ogromny stół, 20 krzeseł i komoda. W bibliotece zdecydowano się na butelkową zieleń. Wystrój nawiązuje do brytyjskich wnętrz klubowych. Pomieszczenie wypełniają, robione na zamówienie, dębowe szafy biblioteczne, ponadto skórzane fotele i liczne bibeloty. Salon ma eklektyczny wystrój i jasną kolorystykę: zieleń i spłowiałe róże. W narożnikach umieszczono symetryczne wnęki zamknięte łukami. Vis-à-vis okien znajduje się eklektyczny kominek.

Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Tabula rasa. Radonie
Park w Radoniach.

– Meble nie tworzą jednolitego garnituru. Jako młoda mężatka zbierałam stare serwantki, krzesła, fotele, jakieś bibeloty. Tymi przedmiotami urządziliśmy dom w Komorowie. Do tego doszły rzeczy z domu rodzinnego mojego męża w Wielkiej Brytanii. Wszystkie one znajdują się teraz w dworze w Radoniach – mówi pani Beata. – Reszta wystroju też jest raczej przypadkowa. Supraporty (dekoracyjne płyty umieszczone nad drzwiami, ujęte w obramowanie z drewna lub stiuku, wypełnione obrazem, freskiem lub płaskorzeźbą – przyp. red.) zdobiące trzy pary drzwi w holu przyjechały z Wielkiej Brytanii z jakiegoś remontowanego domu. Na kominek do salonu natrafiliśmy w sklepie z indyjskimi meblami. Leżał w kawałkach gdzieś w kącie. A stiuki gipsowe robiła nam pracownia na warszawskiej Pradze, która z dziada pradziada się tym zajmuje. Pojechaliśmy tam z mężem i zamówiliśmy je z katalogu. To nie był żaden indywidulany projekt. Najważniejsze, że nie są ze styropianu, tylko z gipsu. Okazało się nawet, że mają motyw muszli, podobny do tego w dekoracji kominka. Ciekawa historia to piec w holu, który też nie jest stary, ale nawiązuje do dawnych okrągłych pieców kaflowych. Na początku remontu w ścianie zauważyłam jakieś resztki wgłębienia i zamarzył mi się w tym miejscu właśnie okrągły piec. Został w całości wykonany przez zduna z Żabiej Woli, który ma też własną kaflarnię. Ten sam zdun zrobił nam kuchnię kaflową, na której gotujemy. Szczególnie jest przydatna w Boże Narodzenie, kiedy trzeba przygotować w tym samym czasie mnóstwo potrwa. Jeśli chodzi o podłogi, to postawiliśmy na dąb złocisty olejowany, a nie lakierowany, przez co ładnie się patynuje. W przypadku kamiennych wykładzin zdecydowaliśmy się na Morawicę z Kielc. Ma ciepłą, beżową barwę i naturalne cieniowanie, ponieważ jednak szybko przyjmuje zabrudzenia, trzeba ją regularnie impregnować.

1. Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
2. Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Tabula rasa. Radonie
Tabula rasa. Radonie

Głosy z przeszłości

W 2001 roku, gdy państwo Matraszkowie kupowali dwór w Radoniach, o budynku i parku udało się znaleźć jedynie małą wzmiankę w internecie. Na szczęście w księgach wieczystych zachowały się nazwiska licznych właścicieli majątku od 1770 roku. Wynikało z nich, że z rąk do rąk przechodził niemalże co 10 lat, choć najdłużej, bo aż przez 46 lat, należał w XIX wieku do Piotra Folkierskiego. W końcu Beacie Korzeniowskiej-Matraszek udało się nawiązać kontakt z Hanną, córką Jana i Marii Chrzanowskich, ostatnich właścicieli Radoń przed reformą rolną w 1945. – Panią Hannę odwiedziłam w Sopocie, gdy trwał już remont. Początkowo była bardzo sceptyczna, jeśli chodzi o odbudowę, ponieważ takie próby podejmowano wcześniej już w latach 70. i 80. XX wieku i zawsze kończyły się porażką. Rodzina Chrzanowskich miała w 1945 roku sporo czasu na wyjazd. Cudem udało im się wszystko zabrać, w tym meble, obrazy, pieczęć rodową, a nawet papeterię. A ponieważ Jan Chrzanowski był zapalonym fotografem, wywiózł więc też z domu kilka albumów z setkami zdjęć, które pokazywały, jak wyglądało tutaj życie przez II wojną światową. Dzięki znajomości, a potem przyjaźni z Hanią mogłam to wszystko zobaczyć. Gdyby nie tamto spotkanie nigdy nie powstałaby np. moja książka „Dwór w Radoniach. Historia Janeczki”.

Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Tabula rasa. Radonie
Dwór od strony podjazdu.

Dom otwarty

Jak przyznaje właścicielka dworu, remont nie był prowadzony w systemie gospodarczym, kiedy to gospodarze samodzielnie muszą podejmować każdą decyzję. – Po pierwsze, nie znaliśmy się na tym, a po drugie, nie mieliśmy czasu. Mąż codziennie był w pracy, od rana do wieczora. Ja miałam na głowie małe dzieci, potem ich szkołę, lekcje itd. Wynajęliśmy więc firmę, która miała swoich podwykonawców: elektryków, murarzy, tynkarzy, hydraulików. Mówiliśmy, że chcemy to i to, a oni to załatwili. Z kolei kuzyn męża, architekt, miał nasze pełnomocnictwa i prowadził różne sprawy w urzędach. Pewnie kosztowało nas to dwa razy więcej, ale mieliśmy pewność, że wszystko będzie dobrze zrobione.

Niestety, pojawiło się sporo problemów. W pewnym momencie ściany dworu zaczęły się lekko rozchodzić, trzeba było więc zastosować odpowiednie stalowe ściągi.

By zainstalować kotłownię, należało pogłębić piwnicę, co znów wiązało się z naruszeniem kamiennej ławy, na której postawiono budynek ponad 180 lat temu. Ławę wzmocniono za pomocą betonowej konstrukcji. Nie udało się także uratować choćby części oryginalnego gontu na dachu. Był przeżarty przez szkodniki i w całości należało go wymienić. – Największy kryzys i zwątpienie przyszedł, gdy zaczęły się kończyć pieniądze. Sprzedaliśmy dom w Komorowie, mieszkanie w Oksfordzie i wszystkie działki, a nadal brakowało nam 600 tysięcy złotych, żeby to wykończyć. W ostatniej chwili bank udzielił nam pożyczki i odbudowę szczęśliwie udało się doprowadzić do końca.

Fot. Beata Korzeniowska-Matraszek
Tabula rasa. Radonie
Dwór od strony ogrodu.

Od 2005 roku dwór ponownie pełni funkcję domu rodzinnego. Od tego czasu udało się także rozwinąć niewielką produkcję przetworów, jak konfitury, octy balsamiczne czy syropy z własnych owoców. Na miejscu są wypiekane ciasta i chleby na zakwasie, w czym specjalizuje się jeden z synów państwa Matraszków. Tradycją stały się także plenerowe kafejki, świąteczne kiermasze, plenery malarskie, a czasami odbywają się tutaj również koncerty fortepianowe. Beata Korzeniowska-Matraszek nie ma dziś wątpliwości: – Kupno i remont dworu to była nasza najlepsza decyzja w życiu. To miejsce jest pod każdym względem po prostu niesamowite.

Tekst powstał we współpracy ze Stowarzyszeniem Domus Polonorum.

Po raz pierwszy o istnieniu dworu w dobrach Radonie-Dąbrówka dowiadujemy się z aktu kupna-sprzedaży z 21 czerwca 1796 roku. Został on zawarty między Antonim Grotuzem, pisarzem grodzkim Księstwa Żmudzkiego, a Piotrem Czołchańskim herbu Sas, radcą departamentu warszawskiego, dziedzicem wsi Lubiec i właścicielem dóbr łaskich i Łasku. Dwór w obecnym kształcie powstał prawdopodobnie w połowie lat 30. XIX wieku. Stawia go ówczesny właściciel Adam Rydecki. W 1842 roku majątek przechodzi w ręce Piotra Folkierskiego herbu Radwan. W 1888 roku Folkierski sprzedaje radoński majątek Edmundowi Sikorskiemu. Od tego momentu żaden nowy właściciel nie będzie w posiadaniu dóbr dłużej niż kilka lat. Dopiero w 1932 roku dobra radońskie przechodzą w ręce Jana i Marii Chrzanowskich, którzy gospodarują nimi przez 13 lat, aż do 15 września 1945 roku.

Tekst pochodzi z numeru 8/2023 kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”. 

Maciej Kucharski

Absolwent Instytutu Historii Sztuki UAM w Poznaniu, długoletni dziennikarz radiowy i wydawca programów o kulturze. Obecnie sekretarz redakcji dwutygodnika „Ruch Muzyczny".

Popularne

Kórnik – zespół zamkowo–parkowy wraz z kościołem parafialnym – nekropolią właścicieli

Zamek ulokowany w sercu kórnickiego założenia to neogotycka, romantyczna fantazja na modłę angielską, bazująca raczej na wyobrażeniach niż badaniu średniowiecznej przeszłości. Neogotyk jest tu kostiumem, swobodnie przeplatającym się także z innymi, wydawałoby się nieprzystającymi rozwiązaniami stylistycznymi. Pod owym kostiumem wyrastającym...