Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Fotografie Czesława Olszewskiego podpowiadają, że jesteś dostojne, może nieco wyniosłe, poszukujące rytmu i mimo otwartości subtelnie tajemnicze. Twoje budynki stoją w pełnym słońcu, rzucają wręcz abstrakcyjne cienie, pozwalają wedrzeć się światłu przez okna i zawłaszczyć meble, przedmioty, bliżej nieokreślone formy. Domy prywatne są raczej nieśmiałe, niedostępne, ukryte za mozaiką liści i suchych gałęzi. Z zewnątrz wyglądasz raczej spokojnie, z pozoru obojętnie, choć łakniesz podziwu. W środku jesteś sterylne, puste.
Ta pustka przywołuje na myśl malarstwo Edwarda Hoppera przedstawiające amerykańskie społeczeństwo w przestrzeni miejskiej. Zarówno obrazy nowojorskiego artysty, jak i zdjęcia polskiego fotografa – zwłaszcza to wykonane we wnętrzu gmachu Sądu Rejonowego w Gdyni – są tak samo czyste, podporządkowane grze światła i cienia, a pewnym stopniu przygnębiające samotnością. Gdy krytycy zarzucali Hopperowi melancholię, odpowiadał, że nie maluje smutku ani samotności, lecz stara się „tylko namalować światło na ścianie”. Być może Olszewski dokumentujący międzywojenną Polskę również pragnął „tylko” utrwalić modernistyczną architekturę?
Tymczasem udało mu się uchwycić charakter miasta odradzającego się po I wojnie światowej, odzwierciedlić myśl architektoniczną realizowaną głównie w latach 30. XX wieku, a przede wszystkim zachować wspomnienie o miejscach, które albo zmieniły swoje oblicze i rolę, albo przestały istnieć. Przeznaczeniem fotografii dokumentalnej jest zapisanie wycinka świata w danym momencie, bez retuszu lub odautorskiego komentarza. Dopiero czas rozstrzyga o tym, kiedy fotograficzny obraz przestaje pełnić funkcję użytkową, ilustracyjną, a staje się dowodem istnienia, świadectwem epoki, wehikułem pamięci.
Zdjęcia Olszewskiego są jeszcze dokumentem czy już przejawem artystycznej ekspresji? Na to pytanie zdaje się odpowiadać sama konstrukcja książki „Miastowidzenie. Fotografie Czesława Olszewskiego” towarzyszącej wystawie pod tym samym tytułem zorganizowanej w 2022 roku przez warszawski Dom Spotkań z Historią. Album ma kompozycję klamrową, otwierają go i zamykają eseje: pierwszy podnosi medium fotograficzne do rangi sztuki, drugi przybliża konkretne realizacje architektoniczne zatrzymane w kadrze Olszewskiego. Łączy je wizualna opowieść o mieście, a raczej o Polsce, usytuowana gdzieś pomiędzy sztuką piękną a użytkową, historią a sposobem jej reprezentacji.
Marta Leśniakowska związana z Instytutem Sztuki Polskiej Akademii Nauk, gdzie znajduje się znaczna część archiwum autora, zastanawia się nad rolą tych fotografii w postrzeganiu i rozumieniu nowoczesnej architektury. Przekonuje, że:
Fotografia architektury jest autonomiczną kreacją, pozasłownym, wizualnym komentarzem do architektury i równocześnie jej interpretacją, który ma wobec tego zdolność inicjowania nowych jej form, gdy za pomocą dystrybucji zdjęć dochodzi do »rozsiewania« określonych wzorców estetycznych.
Założenia estetyki Olszewskiego są w miarę proste do odczytania: mocny kontrast opierający się na światłocieniu, dodająca dynamiki powtarzalność kształtów, wydobycie formy, wyeksponowanie pionowych elementów, dzięki czemu budynki wydają się jeszcze bardziej majestatyczne niż w rzeczywistości. W jego rękach aparat fotograficzny jest więc czułym i jednocześnie krytycznym narzędziem. Olszewski używał typowych dla fotografów architektury aparatów średnio- i wielkoformatowych, ostro rysujących obiektywów. Czarno-białe kadry (a przecież ich autor eksperymentował również z fotografią barwną) pozwalają skoncentrować się na fakturze i detalach. Zresztą geometryczna, rozmiłowana w bieli architektura modernistyczna wręcz domaga się elegancji i prostoty przedstawienia. Olszewski, niedoszły absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, doskonale o tym wiedział.
Urodzony w 1894 roku fotograf dzieciństwo spędził w rodzinnym Grójcu, lecz przyszłość związał ze stolicą. W połowie lat 20. rozpoczął studia architektoniczne i choć wkrótce zmienił zawodowe plany, w pewnym sensie pozostał wierny tej dziedzinie.
Jego miękkie pejzaże czy zdjęcia reklamowe znikają wśród fotograficznej dokumentacji modernizującej się Polski. Obok Henryka Poddębskiego był w międzywojniu czołowym fotografem Warszawy, ale nie ograniczał się tylko do utrwalania krajobrazu miejskiego stolicy. Umieszczonych w „Miastowidzeniu” kilkanaście zdjęć Gdyni, Ciechocinka czy – już z okresu powojennego – Nowej Huty daje pewne wyobrażenie o architekturze całego kraju. Pozwala chociażby na ukazanie procesu dojrzewania funkcjonalizmu, porównanie sposobów realizacji stylu międzynarodowego, a także spojrzenie na kiełkujący zwrot ku socrealizmowi.
Olszewski publikował w magazynach „Arkady” oraz „Architektura i Budownictwo”, chociażby z tego względu jego prace miały pełnić głównie funkcję informującą. Jednak artysta daleki był od bezrefleksyjnej fotografii katalogowej. Karolina Andrzejewska-Batko, specjalizująca się w architekturze modernizmu i designie, w artykule zamykającym album „Miatowidzenie” zauważa:
W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości skupiono się na budowie reprezentacyjnych gmachów państwowych. Miały się one kojarzyć z siłą, stabilnością i trwałością, w związku z tym czerpano inspiracje z architektury klasycyzmu.
W tę pożądaną narrację doskonale wpisywały się zdjęcia Olszewskiego z całym swym wytwornym monumentalizmem przyprawionym nutką nowoczesności. Na jego fotografiach układ pionowych, poziomym i spiralnych linii organizuje wnętrze budynku Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przy alei Szucha 25 w Warszawie, pierwszego nowo zaprojektowanego po I wojnie rządowego gmachu pomysłu Zdzisława Mączeńskiego.
Pływalnia solankowa w Ciechocinku zrealizowana według wizji Romualda Gutta przypomina awangardową rzeźbę wznoszącą się nad taflą wody. Wybudowane w latach 1927-1938 na podstawie koncepcji Tadeusza Tołwińskiego i Antoniego Dygata stołeczne Muzeum Narodowe zostało skadrowane tak,
że filary gmachu przeglądające się w basenie fontanny zlokalizowanej na dziedzińcu zdają się rozciągać horyzontalnie i wertykalnie w nieskończoność. Pozostałe dzieła architektury fotografowane z reguły w pełnym, letnim słońcu z dumą prezentują chłód betonu, ponadczasowość kamienia i marmurów czy szkło będące synonimem luksusu. Jedynie sztuczne oświetlenie elektryfikującego się miasta wprowadza neurotyczną atmosferę.
„Miastowidzenie” jest nie tyle przeglądem, ile przenikliwym spojrzeniem na najbardziej reprezentatywne realizacje twórców warszawskiej szkoły architektury odchodzącej od prostych form na rzecz falistych linii, zaokrąglonych narożników i dyskretnego zdobienia. Olszewski kadruje rzeczywistość z reguły na dwa sposoby. Budynki widziane z zewnątrz posiadają jakiś kontekst: ulicy, pola, samotnego drzewa, latarni, fragmentu sąsiedniego gmachu. Bardzo rzadko na zdjęciu widać człowieka. Z kolei fotografie wnętrz często pozbawione są dodatkowego kontekstu, stają się anonimowe, ponadczasowe.
Wyjątek stanowią domy prywatne architektów, tak bardzo kontrastujące z budynkami użyteczności publicznej. Podczas gdy miasto zatraca się w swojej ceremonialności, ciche przystanie wydają się nie brać udziału w tym spektaklu. Na zdjęciach Olszewskiego niezwykle interesująco prezentuje się zabytkowa kamienica
Jana Wedla, która zdaje się płynnie łączyć te dwie perspektywy. Z daleka wygląda na nieco wyobcowaną.
Swoją osobowość odsłania dopiero za drzwiami, gdzie w odbiciu już nieistniejących chromowanych skrzynek na listy rozpływają się ramy okiennic, a wewnętrznego dziedzińca strzeże jeszcze rzeźba „Koziołek” Stanisława Komaszewskiego (nie przetrwała do dziś).
Olszewski nie patrzy na architekturę, ale czyta ją ze zrozumieniem, tworząc wizualną opowieść o przemianie gospodarczej, społecznej i kulturowej kraju. Opowieść intensywną, twórczo zaangażowaną, otwartą na odbiorcę, choć niepozbawioną gorzkiej refleksji. Jego fotografie, zwłaszcza w XXI wieku, okazują się bezcennym archiwum pamięci, a przede wszystkim lekcją patrzenia i rozumienia przestrzeni miejskiej.
„Miastowidzenie. Fotografie Czesława Olszewskiego”, koncepcja i wybór zdjęć: Marta Leśniakowska, Tomasz Kubaczyk, Dom Spotkań z Historią, Warszawa 2022
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Architektura nowoczesna budzi od dłuższego czasu coraz większe zainteresowanie nie tylko specjalistów. Wiele popularnonaukowych, ale też społecznych i oddolnych działań – spacerów, spotkań, wykładów, wystaw, a nawet akcji protestacyjnych i happeningów, zwróciło uwagę szerokiej grupy osób użytkujących miasto, na wartość dzieł architektury modernistycznej. Czy to, że nauczyliśmy się dostrzegać architekturę nowoczesną, sprawia jednak że umiemy też na nią patrzeć, mówić o niej i analizować?
Mogłoby się wydawać, że poprawianie wyglądu na zdjęciach to wynalazek naszych czasów – okresu kolorowych pism, celebrytów i mediów społecznościowych. Nic bardziej mylnego – pokusa, by coś „zamalować lub zeskrobać”, jest tak stara, jak sama fotografia. Na temat tego, jak w zakładach fotograficznych w XIX wieku poprawiano klientom urodę, opowiada konserwatorka fotografii Anna Seweryn z Archiwum Narodowego w Krakowie...
Tegoroczna edycja bydgoskiego Vintage Photo Festival, który prezentuje przeszłość i teraźniejszość fotografii analogowej, rusza 15 września pod kopernikańskim hasłem „Obserwatorium”. Obok klasyków, jak Edward Hartwig, Maria Chrząszczowa czy Krzysztof Gierałtowski, współczesne ujęcie analogu przedstawi m.in. laureatka Grand Press Photo 2023...