Francesco Massimiliano, popiersie Rozalii Tarnowskiej. Wystawa "Anatomia antyku. Ciało i ruch w rzeźbie". 13 czerwca – 21 września 2025 r. Biblioteka Królewska, Zamek Królewski w Warszawie Fot. Zamek Królewski w Warszawie - Muzeum
Francesco Massimiliano, popiersie Rozalii Tarnowskiej. Wystawa “Anatomia antyku. Ciało i ruch w rzeźbie”. 13 czerwca – 21 września 2025 r. Biblioteka Królewska, Zamek Królewski w Warszawie
Fot. Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Recenzje

Antyk – niezły gips

„Jedna jest tylko droga, która wzniesie nas na wyżyny wielkości, gdzie nikt nas naśladować nie zdoła – ta droga to naśladowanie starożytnych. O Homerze powiedział ktoś, iż każdy, kto nauczy się go rozumieć, będzie go podziwiał; [prawda ta] dotyczy również dzieł sztuki starożytnej” – przekonywał Johann Joachim Winckelmann w wydanych po raz pierwszy w 1755 roku „Myślach o naśladowaniu greckich rzeźb i malowideł”, jednej z tych książek, która wpłynęła na sposób myślenia kilku pokoleń Europejczyków. Znacznie starsze jest oczywiście przekonanie o tym, że starożytność jest wzorem, do którego należy dążyć. Jednak to w dobie Oświecenia – a Johann Joachim Winckelmann – jest jednym z jego najważniejszych przedstawicieli, kult antyku przybrał szczególny charakter. I wpłynął na jego postrzeganie, także w Polsce, na długi czas.

Wystawa „Anatomia antyku” na Zamku Królewskim w Warszawie przygląda się temu, jak funkcjonowały antyczne wzorce w oświeceniowej Europie, jaki był ich odbiór i sposób ich recepcji w XIX wieku.

Znalazło się na niej blisko 130 obiektów wypożyczonych z polskich kolekcji publicznych, ale także z Museo Gypsotheca Antonio Canova w Possagno we Włoszech.
Fot. Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Antyk – niezły gips
Antonio Canova, “Kreguas” (1796 r.) z Museo Gypsotheca Antonio Canova

Są na niej antycznie rzeźby, prace ważnych twórców czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego, jak André Le Brun, Antonio Canova, Jean-Antoine Houdon czy czołowych jego architektów Jana Chrystiana Kamsetzera i Dominika Merliniego. Są wreszcie dzieła tworzących w kolejnym stuleciu: Olgi Boznańskiej, Wiktora Brodzkiego, Jacka Malczewskiego czy Pietro Teneraniego.

Rola odlewu

„Anatomia antyku” opowiada w sposób niebanalny o sztuce powstającej przez blisko półtorej stulecia. Jednak nacisk został położony na czasy Stanisława Augusta Poniatowskiego – to kolejna wystawa, w której Zamek Królewski przygląda się własnej historii w sposób intrygujący i ciekawy. Niedawno zakończyła się inna ekspozycja „Saskie wizje. Architektura władzy”, poświęcona rezydencji w czasach Augusta II i Augusta III.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Antyk – niezły gips
André le Brun, medalion z popiersiem Stanisława Augusta

Co więcej, w centrum obecnej ekspozycji znalazły się historyczne odlewy rzeźb antycznych, obiekty pozostające na uboczu zainteresowania, a nawet lekceważone. Dominujący w naszych czasach kult autentyczności skazał je na marginalizację.

Jednak nadal ich kolekcje prezentuje chociażby Victoria and Albert Museum w Londynie czy Muzeum Puszkina w Moskwie, a zorganizowany niedawno „Michelangelo Imperfect” w kopenhaskim Statens Museum for Kunst pokazuje, że gipsowe odlewy mogą stać się częścią fascynującej wystawy.

Gipsowe kopie rzeźb antycznych są zresztą ważną częścią dziejów Zamku Królewskiego. Wystawę zorganizowano zaś w Bibliotece Królewskiej, wzniesionej w latach 1780–1784 według projektu Dominika Merliniego i będącej nie tylko jednym z kluczowych dzieł architektury stanisławowskiej, ale też jedyną zachowaną oryginalną częścią królewskiej rezydencji. Obiekty bardzo dobrze wpisały się z jej architekturę – co bywa problem w przypadku niektórych innych ekspozycji organizowanych w tej przestrzeni.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Punkt odniesienia

W 1757 roku ceniony malarz Giovanni Paolo Pannini maluje na zamówienie księcia de Choiseul, ówczesnego ambasadora Francji w Rzymie, parę bardzo znaczących płócien. Są to widoki dwóch imaginacyjnych galerii. W pierwszej z nich zgromadzono na ścianach obrazy przedstawiające widoki najważniejszych antycznych zabytków Rzymu. W pomieszczeniu znalazły się także najgłośniejsze ze starożytnych rzeźb, jakie wówczas można było zobaczyć w tym mieście z Laokoonem, Apollem Belwederskim i Herkulesem Farnese na czele. Druga galeria została poświęcona Wiecznemu Miastu współczesnemu artyście. Na jej ścianach zawieszono widoki najważniejszych budowli i głównych placów miasta. Tu także są rzeźby: „Mojżesz” Michała Anioła, „Apollo i Dafne” oraz „Dawid” Berniniego.

Oba płótna Giovanniego Paolo Panniniego są ucieleśnieniem Rzymu jakim go widzieli ludzie XVIII wieku: miejsca stałej współobecności nowoczesności i antyku. Jednak to ten ostatni coraz bardziej zaczął wpływać na gusta artystyczne. Kluczowe stanie się odkrycie Pompejów i Herkulanów, co pozwoli na pełniejsze poznanie sztuki starożytnych. Jednak w samym Rzymie zachodzi też inna, znacząca zmiana: powstają muzea publiczne.

W 1734 roku Klemens XII otwiera Muzeum Kapitolińskie. W 1771 roku na polecenie Klemensa XIV najcenniejsze dzieła antyczne z kolekcji antycznych zostają zgromadzone w jednym miejscu i udostępnione zwiedzającym. Powstaje pierwsze z licznych watykańskich muzeów – Pio-Clementino.

W Rzymie osiada wreszcie Johann Joachim Winckelmann i niemalże dekadę po publikacji „Myśli o naśladowaniu…” wydaje „Dzieje sztuki starożytnej”, jedną z najważniejszych książek w dziejach sztuki.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Antyk – niezły gips
“Satyr odpoczywający” (wg Praksytelesa)

Dla Stanisława Augusta Poniatowskiego Rzym był także stałym punktem odniesienia. Nawet więcej, obiektem tęsknoty – po abdykacji myślał o zamieszkaniu w Wiecznym w Rzymie, do czego jednak nie doszło. Inaczej niż wielu jemu współczesnych nie odbył swego Grand Tour, który był wtedy jednym z podstawowych elementów kultury oświeconych, niezbędnym dla uzyskania odpowiedniego wychowania. Z tych podróży przywożono też dzieła sztuki antycznej i współczesnej, o czym do dziś przypominają zbiory antyków rozsiane po całej Europie. Posiadanie bowiem oryginalnych rzeźb starożytnych lub przynajmniej ich kopii lub obiektów było swoistym poświadczeniem dobrego smaku i przynależności do ówczesnej elity. Na wystawie znalazł się bardzo ciekawy przykład ówczesnego kolekcjonerstwa – zestawy odlewów gipsowych starożytnych gemm – daktylioteka – wraz ze specjalnie wykonanymi na nie kasetami przypominającym z zewnątrz oprawione w skórę księgi.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Antyk – niezły gips
Francesco Massimiliano Laboureur, popiersie Rozalii Tarnowskiej

Trzeba się z nimi zżyć

Stanisław August Poniatowski podzielał wspólnotę wyobrażeń, upodobań i poglądów ówczesnych europejskich elit kształtowanych pod wpływem tych wypraw. U Bernarda Bellotta zamówił nawet 16 wedut Rzymu, wśród których znalazły się widoki najważniejszych starożytnych zabytków: Forum Romanum ze świątynią Kastora i Polluksa czy Forum Boarium, Panteonu czy Kolumny Trajana. Jednak przede wszystkim kolekcjonował antyki. Posiadał 40 waz uchodzących w jego czasach za greckie oryginały, gemmy, ale też ok. 8-10 tys. antycznych monet. Znacznie skromniej prezentował się zbiór oryginalnych rzeźb antycznych. Najcenniejszym zaś obiektem była nabyta przez André Le Bruna w Rzymie w 1777 roku Afrodyta Anadyomene. Król umieścił ją w Białym Domku w Łazienkach Królewskich i tam też do dziś się znajduje.

Jednak przede wszystkim Stanisław August Poniatowski skupił się na zbieraniu gipsowych kopii starożytnych rzeźb. Z niezwykłą konsekwencją. Korzystał z usług agentów rezydujących w tym czasie w Rzymie, w tym Ignazia Brocchiego, zięcia Marcello Bacciarellego, jednego z najbliższych współpracowników Stanisława Augusta Poniatowskiego. Nabywano je w warsztatach cenionych odlewników, jak Carla Albaciniego, ale też zapewne u Bartolomea Cavaceppiego, rzeźbiarza i bardzo cenionego restauratora antycznych rzeźb. Wreszcie, odlewy nabywali artyści wysyłani przez Stanisława Augusta Poniatowskiego na studia w Rzymie.

„Trzeba zżyć się z nimi jak z przyjaciółmi” – radził Johann Joachim Winckelmann. Król stale przebywał w otoczeniu antycznych dzieł lub ich nowożytnych kopii. Były na Zamku Królewskim i w Łazienkach. W dla tamtejszej Starej Oranżerii, wzniesionej w latach 1785-1788 według projektu Dominika Merliniego, Johann Christian Kamsetzer zaprojektował galerię antycznych rzeźb z m.in. kopiami Apollina Belwederskiego, Amazonki Mattei i Grupy Laokoona, które miały znaleźć się na tle malowidła przedstawiającego dorycką kolumnadę z italianizującym pejzażem z ruinami. Podczas niedawnej konserwacji odnaleziono fragmenty tych fresków. Obecnie można to pomieszczenie oglądać w kształcie przybliżonym do zaplanowanego za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego.

W stronę Akademii

Jednak odlewy gipsowe król zbierał przede wszystkim w innym celu – z myślą o powołaniu Akademii Sztuk Pięknych.

Zamysłu nie udało się zrealizować, same rzeźby wykorzystywano w działających w zamkowych murach Malarni oraz Rzeźbiarni. Pod koniec panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego kolekcja gipsów składała się z 542 odlewów i była jedną z najciekawszych w Europie. Nabyta od spadkobierców trafiła na utworzony w 1816 roku Uniwersytet Warszawski, do Oddziału Sztuk Pięknych, pierwszej polskiej akademii artystycznej. Rzeźby umieszczono w efektownej Sali Kolumnowej nowo powstałego budynku, obecnie nazywanego Pomuzealnym, gdzie zbiór, nieustannie powiększany, przez ponad 100 lat służył kolejnym pokoleniom artystek i artystów. Do 1940 roku, kiedy to przewieziono je do gmachu Muzeum Narodowego.

Podczas II wojny światowej część z nich uległo zniszczeniu. Pozostałe leżały zapomniane. Dopiero w 1962 roku Marek Kwiatkowski, ówczesny dyrektor Łazienek Królewskich, zaproponował stworzenie w Starej Oranżerii galerii rzeźb. I jak obliczał tylko ok. 50 z nich ocalało z dawnej królewskiej kolekcji. Od tego czasu przynajmniej część gipsów była prezentowana. Na początku ubiegłej dekady starannie odnowiono także niezniszczoną podczas wojny Salę Kolumnową UW. I wtedy do niej też trafiły rzeźby z dawnej kolekcji odlewów gipsowych. Oba te pomieszczenia – galerię w Starej Oranżerii i salę na Uniwersytecie Warszawskim – warto potraktować jako swoiste aneksy do zamkowej ekspozycji.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Antyk – niezły gips
Gladiator Borghese, odlew gipsowy wg oryginału Agasiasa z Efezu, XIX w. Ze zbiorów Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie

Nie tylko magazyn póz

Wystawa na Zamku Królewskim opowiada o dawnym kolekcjonerstwie sztuki antycznej – obok zbiorów królewskich przypominano także o fragmentarycznie ocalałej kolekcji stworzonej przez Ludwika Michała Paca. Jednak przed wszystkim stawia ona pytanie o znaczenie tych dzieł w XVIII i XIX stuleciu. „Anatomia, obecna już w tytule wystawy, odwołuje się do fascynacji ludzkim ciałem, tak charakterystycznym dla sztuki antycznej” – podkreśla kurator wystawy Norbert Haliński. I dodaje: „Na bardziej metaforycznym poziomie tytułowa anatomia odwołuje się do nowożytnych interpretacji i adaptacji antycznych wzorców, które stały w centrum zainteresowania klasycyzmu”.

Kolekcje gipsowych odlewów pełniły bardzo ważną funkcję w ówczesnej edukacji artystycznej. Jednak dla artystów naśladowanie antyku nie było „celem samym w sobie”, o czym czasami się zapomina. „Starożytność dostarczała artyście nie tylko magazynu póz, dawała mu o wiele więcej” – podkreśla Hugh Honour w klasycznej już książce „Neoklasycyzm”.

Starożytne posągi „uważane były za niemal niezawodny przewodnik w trudnym procesie wybierania z natury, selekcji służącej tworzeniu dzieł idealnych”.

Przekonanie to stało się podstawą wykształcenia artystycznego, jednak podzielali je nie tylko artyści i artystki związani z akademizmem w sztuce, jak przypominany na wystawie modny w XIX wieku rzeźbiarz Witold Brodzki, ale także od niego odlegli. W Zamku Królewskim znalazły się m.in. rysunki Olgi Boznańskiej, ale też malarskie studium Jacka Malczewskiego.

Przypominano także jego mało znane dziś słowa: „doskonała forma sztuki greckiej, która jest syntezą wieków pracy i geniuszu, uczy nas kochać nie tylko to, co zaklęte zostało w martwy materiał, ale przede wszystkim to, co żyje w przyrodzie, w niej bowiem tkwi cały pierwowzór sztuki greckiej”. Odlewy gipsowe, dzięki ich dostępności w szkołach artystycznych, pełniły kluczową rolę jako dostępny pośrednik z oryginałem.

Jednak nie tylko taką spełniały funkcję. Z rewolucją francuską i rozwojem muzeów stały się ważnym narzędziem w procesie demokratyzacji sztuki, która była dostępna jedynie dla przedstawicieli królewskich dworów i związanych z nimi elit. Stąd tworzenie wyspecjalizowanych kolekcji gipsowych odlewów najcenniejszych dzieł sztuki, nie tylko starożytnej, ale powstałej później.

W katalogu wystawy przypominano zresztą o mało znanym projekcie powołania w latach 20-tych XX wieku Gliptoteki Polskiej – prace nad nią przerwał wybuch drugiej wojny światowej.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Antyk – niezły gips
Afrodyta Anadyomene, odlew gipsowy wg Praksytelesa. Ze zbiorów Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie

Moda na stylizacje all’antica

„Anatomia antyku” pokazuje jeszcze jedną, być może najgłębszą zmianę. Za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego rozpoczął się proces zmiany gustów artystycznych. Tradycja antyczna i jej współczesna recepcja znalazły się w centrum zainteresowania. Jest to widoczne także w zakupach dzieł sztuki. W kolekcji królewskiej znalazło się m.in. „Popiersie Aleksandra Wielkiego” Jeana-Antoine’a Houdona, kluczowego francuskiego rzeźbiarza tego czasu, w ciekawy sposób interpretującego antyczne dziedzictwo. Ceniono w Polsce Antonia Canovę – na wystawie znalazł się gipsowy odlew marmurowej rzeźby przedstawiającej Henryka Lubomirskiego jako Amora (oryginał jest przechowywany w Zamku w Łańcucie). W Zamku Królewskim można zobaczyć także inne dzieła tego artysty – ich obecność to jeden z największych atutów tej ekspozycji. Wreszcie, nie można zapomnieć o polskich realizacjach nieobecnego na „Anatomii antyku” Bertela Thorvaldsena. Natomiast na wystawie znalazły się portrety Polek i Polaków w stylizacjach all’antica zamówione u włoskich rzeźbiarzy Francesco Massimiliano Laboureur i Pietro Teneraniego, Anglika Johna Deare’a czy polskich twórców Henryka Stattlera i Tadeusza Oskara Sosnowskiego.

Jednak ta zmiana nie dotyczyła jedynie stylistyki. Jak przed laty zauważył wybitny historyk sztuki Lech Kalinowski, w czasach ostatniego króla powstały podstawy do ukształtowania się rodzimej tradycji antyku.

Jak swego czasu w renesansie zachodnioeuropejskim, tradycja ideowa antyku (temat i treść) połączyła się z tradycją materialną (motyw i forma). Dopiero teraz naśladowanie antyku doprowadziło do jego asymilacji.

I dodawał: „Kontakt z materialną tradycją antyku dawał impuls sztuce opartej na wzorach antycznych, wpływając decydująco na sztukę polską w cechach uchodzących za rodzime.” W ten sposób antyk stał się nieodłączną do dziś częścią naszej tradycji.

Antyk – niezły gips

Wystawa „Anatomia antyku. Ciało i ruch w rzeźbie”

13 czerwca – 21 września 2025 r. Biblioteka Królewska, Zamek Królewski w Warszawie

kurator: Norbert Haliński


Piotr Kosiewski

Krytyki sztuki, który publikuje m.in. „Tygodnika Powszechnego”. Jest też laureatem Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy. W przeszłości zajmował się też m.in. wymiarem historycznym ochrony zabytków. Jest współautorem antologii „Zabytek i historia”, XIX-wiecznych tekstów poświęconych konserwacji i ochronie zabytków.

Popularne