Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Dzieje katedry gnieźnieńskiej są niemal tak długie jak dzieje samego chrześcijaństwa na ziemiach polskich. Przyjęcie nowej religii przez Mieszka I oznaczało nie tylko zupełnie nową pozycję polityczną kształtującego się państwa, ale i przeobrażenie jego krajobrazu, w którym pojawiły się po raz pierwszy budowle monumentalne, począwszy od palatiów z kaplicami, a skończywszy na katedrach.
Choć ta gnieźnieńska nie była najdawniejszą – palmę pierwszeństwa dzierży w tym przypadku pobliski Poznań, siedziba pierwszego biskupstwa – Gniezno pozostało przez pewien czas głównym ośrodkiem władzy, a tamtejsza katedra, w swoich kolejnych wcieleniach, areną najważniejszych wydarzeń epoki piastowskiej. To tutaj odbył się zjazd gnieźnieński w roku 1000, tu miały miejsce koronacje pierwszych polskich królów, tutaj pochowano pierwszego patrona kraju, św. Wojciecha.
Historia gnieźnieńskiej katedry jest nie tylko długa, ale i burzliwa – niszczona i ulegająca katastrofom, odbudowywana była kilkukrotnie. Będące swego rodzaju ideowym kamieniem węgielnym świątyni relikwie św. Wojciecha zyskiwały nową oprawę, a nawet w pewnym momencie historii zostały z Gniezna zagrabione.
Początki katedry w dużej mierze giną z kolei w mrokach historii początków państwa polskiego, dając się jedynie szczątkowo odtworzyć na bazie równie szczątkowych reliktów. Jak pisała Teresa Rodzińska-Chorąży: „całkowitą niewiadomą, bez żadnej pewności dojścia do jakichkolwiek wniosków, jest pierwsza katedra w Gnieźnie – nie znamy ani kościoła grodowego sprzed roku 1000, ani też formy kościoła, w którym złożono ciało św. Wojciecha”.
Prawdopodobnie na terenie podgrodzia sąsiadującego z palatium książęcym stanął w czasach Mieszka I pierwszy kościół w formie niewielkiej rotundy. Kiedy zastąpiła ją przedromańska trójnawowa bazylika, nie jest pewne. Jakkolwiek wyglądała ówczesna świątynia, za sprawą cesarza Ottona III wzbogaciła się przy okazji zjazdu gnieźnieńskiego o złoty krucyfiks procesyjny i obłożony złotą okładziną ołtarz, w duchu fundacji karolińskich. Wedle kroniki Thietmara w 1018 roku pożar uszkodził katedrę, która następnie przebudowana została prawdopodobnie przed koronacją Bolesława Chrobrego w 1025 roku, a już kilkanaście lat później zrujnowana w wyniku najazdu Brzetysława.
W tym czasie zagrabiono relikwie św. Wojciecha – praski biskup Sewer własnoręcznie miał przebić się do grobu patrona za pomocą młota. Po najeździe w opustoszałej świątyni, wedle relacji Galla Anonima, “lęgły się dzikie zwierzęta”.
Kiedy Kazimierz Odnowiciel przeniósł ośrodek władzy ze splądrowanego Gniezna do Krakowa, na fundamentach dawnej bazyliki, zapewne w latach 40. XI wieku, ruszyła budowa nowej, romańskiej katedry, którą konsekrowano w roku 1064. W roku 1127 odbyły się w niej uroczystości związane z odnalezieniem głowy św. Wojciecha, wzmacniał się kult świętego i rola Gniezna jako ośrodka misyjnego i kulturowego. Arcybiskup Jan ze Żnina ufundował pierwszą konfesję dla zabezpieczenia relikwii, w XII wieku powstał również najsłynniejszy z obiektów związanych z budowlą, dziś wkomponowany w nowy, gotycki portal – Porta Regia, drzwi królewskie, znane przede wszystkim jako Drzwi Gnieźnieńskie.
Romańska katedra pozostawała aulą koronacyjną od czasu pierwszej koronacji Chrobrego w 1025 roku do roku 1300 i koronacji Wacława II Czeskiego. Fragmenty fundamentów dawnej katedry można dziś oglądać pod budynkiem, w zaaranżowanej w XX wieku żelbetowej krypcie archeologicznej. Na jej miejscu wznosi się dziś katedra gotycka, za której budowę odpowiadał Jarosław Bogoria Skotnicki, od roku 1342 arcybiskup gnieźnieński. Pretekstem do zburzenia romańskiej katedry był jej zły stan techniczny, z pewnością wchodziły jednak w grę także względy praktyczne, a może przede wszystkim ideowe. Skotnicki, bliski doradca Kazimierza Wielkiego, wykształcony w Bolonii, uczestniczący w budowie nowej, gotyckiej katedry na Wawelu, wcześniej zdążył wznieść kaplicę św. Wawrzyńca przy wspomnianej katedrze krakowskiej, a także szereg zamków i kościołów. Urząd w Gnieźnie objął w wieku 66 lat i energicznie przystąpił do przebudowy katedry.
Względy praktyczne wiązały się z rozrostem kapituły, potrzebą pomieszczenia większej liczny duchowieństwa w części prezbiterialnej. Prezbiteria powiększano wówczas m.in. w katedrach w Poznaniu czy Krakowie, Gniezno nie było więc na tym tle wyjątkiem.
Ograniczenia terenu nie pozwalały jednak na przebudowę znacząco wykraczającą poza zarys katedry romańskiej. Niezbyt rozległe wzgórze wymagało ostrożności, o czym przekonano się, gdy w wyniku osuwania się gruntu w 1220 roku runęła jedna z wież romańskiej świątyni. Zapewne z tego powodu nowa wersja katedry, podobnie jak wcześniejsza, pozbawiona była transeptu, w klasycznym programie katedralnym łączącego chór z obejściem i wieńcem kaplic z częścią nawową zwieńczoną masywem wieżowym od zachodu. Na Wzgórzu Lecha
transept zwyczajnie się w przeprojektowywanym kościele nie mieścił, a przynajmniej nie bez proporcjonalnego pomniejszenia wszystkich innych części budowli – w tym prezbiterium, a przecież szło m.in. właśnie o jego powiększenie. Dzięki zredukowaniu programu o transept udało się faktycznie powiększyć chór do rozmiarów większych niż m.in. w katedrze wawelskiej, a spośród innych katedr gotyckich w kraju skalą ustępującego tylko wrocławskiej. W tej ostatniej zresztą także zrezygnowano z transeptu, pod tym względem katedra gnieźnieńska nie jest więc wyjątkiem.
Mniej jasne pozostają motywacje ideowe Skotnickiego. Wielu badaczy przypuszczało, że kluczową rolę odegrał prestiż i chęć stworzenia oprawy godnej aktów koronacyjnych, niejako w obawie przed stałą utratą statusu katedry koronacyjnej na rzecz Krakowa, gdzie koronowano już Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego.
Czy faktycznie Skotnicki liczył na przywrócenie katedrze gnieźnieńskiej funkcji koronacyjnej, nie wiadomo – żadne źródła pisane tego nie potwierdzają, choć gdy władzę objął Ludwik Węgierski, Skotnicki faktycznie starał się (bezskutecznie) o zorganizowanie jego powtórnej koronacji w Gnieźnie. Szczęsny Skibiński wskazywał, że w czasie budowy nowej gotyckiej świątyni na Wzgórzu Lecha rzeczywiste centrum życia politycznego dawno już przeniosło się jednak wraz z symbolicznymi insygniami królewskimi na Wawel. Gniezno pozostawało ważne jako symbol, relikt dawnej stołeczności, ale także istotne arcybiskupstwo – choć koronacje poprzednich dwóch władców odbyły się już w Krakowie, koronę na głowę Łokietka i Kazimierza Wielkiego nakładał wciąż arcybiskup gnieźnieński.
Tezę o przebudowie związanej z “walką o koronację” stawiano na podstawie samego planu katedry, wywodzącego się z francuskich katedr królewskich. W latach 90. Skibiński zanegował jednak istnienie od początku pełnego programu katedralnego w prezbiterium, które niekoniecznie było otoczone promieniście wieńcem wielobocznie zamkniętych kaplic już w pierwotnym planie – kaplice z fundacji prywatnych zaczęły powstawać szybko, w ciągu kilku lat od rozpoczęcia budowy prezbiterium, ale najpewniej już na zasadzie przybudówek.
Sam status metropolitalny Gniezna i tradycje tamtejszego arcybiskupstwa, starsze niż sama władza królewska w Polsce, wystarczyć mogły za powód wybrania formy bliskiej królewskim katedrom Francji, które wszak, jak wskazywał badacz, także powiązane były z władzą królewską na różne sposoby – nie każda była przecież miejscem koronacji.
Spośród innych kościołów biskupich katedrę wyróżniało siedmioboczne zamknięcie prezbiterium, rozwiązanie klasyczne, a nawet nieco już wówczas archaiczne. Jak wskazywał Jacek Kowalski, najbliższym miejscem, w którym je wykorzystano, była katedra w Magdeburgu, gdzie nauki pobierał święty Wojciech i która stanowiła od dawna ” konkurentkę” Gniezna – być może siedmioboczne zamknięcie chóru wskazywało na hierarchiczną równość obu ośrodków, a przy tym przewagę kościoła arcybiskupiego nad biskupimi w Krakowie i Wrocławiu (w obu przypadkach z prezbiteriami zamkniętymi prostokątnie). Jak pisał Jakub Adamski: “Archidiecezja gnieźnieńska, założona w roku 1000, była w Polsce o ćwierćwiecze starsza od tradycji królewskiej, która była przy tym przez większość XI–XIII wieku stosunkowo nietrwała, wręcz epizodyczna. Dlatego nadrzędny charakter archikatedry był dostatecznym powodem, by architektonicznie wyróżnić ją spośród innych kościołów biskupich w Polsce”.
Wnętrze katedry cechuje wyraźna dwoistość, wynikająca jednak zapewne nie ze zmiany architekta pomiędzy etapem przebudowy prezbiterium i części nawowej, jak niekiedy przypuszczano, a z programu ustalonego przez fundatora. Z surowością prezbiterium, bliskiego tzw. gotykowi redukcyjnemu, na terenach polskich charakterystyczną zwłaszcza dla architektury cysterskiej, kontrastuje dekoracyjność i obfitość rzeźby figuralnej w nawie głównej. Na gzymsie filaru korpusu obok łuku tęczowego, a więc na styku obu części świątyni, znalazły się portrety arcybiskupa i architekta, wspólna “sygnatura” wskazująca na całościowe opracowanie koncepcji katedry ze świadomym podziałem stylowym. Kontrast między dwiema partiami kościoła nie występuje w jednolicie kształtowanych klasycznych wzorcach katedralnych, charakterystyczny jest natomiast dla architektury zakonów żebraczych, na których wpływ wskazywano w tym kontekście.
Według niektórych badaczy podział ten mógł być inspirowany przez kościół San Francesco w Bolonii, gdzie Skotnicki studiował. Niezależnie od swoich dokładnych źródeł, kontrast ascetycznych form prezbiterium i bardziej dekoracyjnie ukształtowanej przestrzeni nawowej, jak wskazywał Szczęsny Skibiński, jest odbiciem współistniejących w przestrzeni gnieźnieńskiej świątyni dwóch doktryn estetycznych wywodzących się z filozofii poznania św. Augustyna z jednej strony – u którego wszelkie poznanie opiera się na boskiej iluminacji – oraz św. Tomasza z Akwinu z drugiej – dla którego poznanie wyższej rzeczywistości zakorzenione jest w zmysłowym poznaniu otaczającej rzeczywistości.
Jak wskazywał badacz, redukcyjna estetyka jest w takim ujęciu właściwa dla przeznaczonej dla odpowiednio “przygotowanego” duchowo kleru części prezbiterialnej, dekoracja nawy odpowiednia jest zaś dla przebywających w niej, niewprawionych w wewnętrznej kontemplacji wiernych, u których pobudzanie zmysłów przez piękno sztuki stanowi drogę do pobudzania pobożności.
Kontrast między dwiema częściami kościoła wzmacnia użycie różnorodnych materiałów – filary i arkady prezbiterium wzniesiono z piaskowca, w nawie dominuje cegła i elementy rzeźbiarskie ze sztucznego kamienia, czyli zaprawy wapienno-gipsowej z domieszkami, w której można było łatwo odciskać formy zdobnicze. Zapewne o wyborze materiałów decydowały głównie kwestie ekonomiczne – wytwarzana na miejscu cegła była znacznie tańsza, kamień do budowy prezbiterium musiano sprowadzać ze Śląska, dodatkowo opłacając także drogich kamieniarzy.
Choć gromadzenie środków na przebudowę wsparł sam papież Klemens VI specjalną bullą, w zamian za ofiarność oferując cenną walutę duchową, czyli odpusty, nadal konieczne było szukanie oszczędności.
Sięgnięcie po formy gotyku redukcyjnego, odchodzącego od trzynastowiecznej ażurowości, na rzecz prostych płaszczyzn i od strzelistości na rzecz spokojnych podziałów, także mogło po części mieć podłoże ekonomiczne. We Francji styl traktowany jako idealny, oczyszczony z przypadkowości, był też po prostu tańszy niż bardziej “rozbuchany” gotyk katedr królewskich. Jak zauważył Zygmunt Świechowski: “To, co u budowniczego wielkiej katedry jest wyrazem zmiany orientacji artystycznej, wyrazem świadomego wyboru, może być u architekta mniejszego obiektu […] rezultatem naporu zewnętrznych współczynników: uszczuplonej skali budynku i skromniejszych środków”. Warsztat pracujący przy przebudowie pochodził zapewne, jak sugerował Jakub Adamski, ze Śląska, na co wskazują detale architektoniczne takie jak sposób ukształtowania służek we wnętrzu czy poddachowych łuków oporowych – rzadko spotykany, a obecny m.in. w farze św. Elżbiety we Wrocławiu motyw odwrócenia biegu łuku tuż przed stykiem ze ścianą.
Skotnicki ustąpił ze stanowiska w imponującym jak na XIV stulecie wieku 98 lat, ze względu na zdrowie – w tym czasie stracił już zupełnie wzrok. Pieczą nad przebudową przejął jego następca – nieprzypadkowy, a namaszczony na następcę siostrzeniec Skotnickiego, Jan Suchywilk. Prace nad przekryciem katedry sklepieniami zakończone zostały już za kolejnego arcybiskupa, Bodzenty, około 1390 roku. W XV wieku trwały uzupełnienia, przebudowy i wznoszenie nowych kaplic, arcybiskup Jakub ze Sienna ufundował z kolei nową konfesję św. Wojciecha, z rzeźbioną płytą na sarkofagu i baldachimem ze sztucznego kamienia na marmurowych kolumienkach.
Do najcenniejszych zabytków katedry należy pochodząca z końca tego stulecia, wykonana z czerwonego marmuru węgierskiego płyta arcybiskupa Zbigniewa Oleśnickiego autorstwa Wita Stwosza.
W epoce nowożytnej znaczącym przeobrażeniom ulegały przede wszystkim kaplice, niektóre przebudowywane kilkukrotnie. Nową, barokową oprawę zyskała także konfesja św. Wojciecha ze srebrnym relikwiarzem w kształcie trumienki spoczywającym na nastawie z czarnego marmuru dębnickiego nakrytym drewnianym złoconym baldachimem na kręconych kolumnach, wzorowanym na konfesji w watykańskiej bazylice św. Piotra, zaprojektowanej przez Berniniego. Choć w wielu aspektach zbliżony, gnieźnieński baldachim nie jest jego wierną kopią, a wariantem dostosowanym pod względem skali i proporcji do wnętrza gotyckiej katedry. Samo wnętrze nawy głównej także uległo przeobrażeniu – po wielki pożarze z 1760 roku arcybiskup Władysław Łubieński zlecił jej gruntowną przebudowę, której dokonano pod kierunkiem Efraima Szregera w stylu łączącym wczesny klasycyzm z elementami późnobarokowymi.
W wersji barokowo-klasycystycznej katedra przetrwała do końca II wojny światowej, pod koniec której uszkodzona została sowieckim pociskiem artyleryjskim. Decydując się na regotycyzację wnętrza odsłonięto pod nowożytną artykulacją liczne dobrze zachowane elementy średniowieczne. Znów w ruch poszły młoty, tym razem wykorzystane do wydobycia nie relikwii, a średniowiecznej struktury.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Toruń otrzymał tytuł Pomnika Historii bardzo wcześnie, bo już w 1994 roku, czyli w tym samym roku, w którym ów status zabytku został ustanowiony. Ta decyzja wydaje się oczywista: to miasto, ukształtowane przez związki z Hanzą i zachodnioeuropejskie wpływy, w...
Chełmno w obrębie zachowanych murów miejskich należy do miast w Polsce o najlepiej zachowanych zabytkach z czasów średniowiecza. To właśnie jeden najważniejszych powodów uznania go za Pomnik Historii rozporządzeniem prezydenta RP z dnia 18 kwietnia 2005 roku. Chełmno to miasto-wzorzec....
Odkrywanie zabytków kojarzy mi się z rozpakowywaniem prezentów. Bywa że pod połyskliwym papierkiem w efektowne desenie nie kryje się nic szczególnie ciekawego, ale są na szczęście także sytuacje, kiedy niepozornie opakowany podarek stanowi nadspodziewanie cenny skarb. I tak właśnie jest...