Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
O czym rozmawiają dwa barany o wspólnej głowie, które pojawiły się w narożu kamienicy na krakowskim Rynku w XIV wieku? O polityce, społeczeństwie, ulicznej modzie, importowanych koniach i francy (choroba weneryczna). W zasadzie to głównie krytykują – skoro ludziom nie starcza odwagi, muszą to robić kamienne rzeźby. Kilka stuleci później „barany” zejdą do piwnicy, by wciąż komentować rzeczywistość, choć już w nieco bardziej wyrafinowany sposób.
W miejscu, gdzie dzisiaj dumnie stoi okazały pałac Pod Baranami, podobno znajdowała się gospoda, do której spędzano barany na sprzedaż.
To właśnie od nich średniowieczna, wówczas jeszcze dwupiętrowa murowana kamienica wzięła swoją nazwę: „Gdzie Barany”. Jej godło zainspirowało renesansowego poetę Marcina Bielskiego do napisania satyry „Rozmowa nowych proroków, dwu baranów o jednej głowie” piętnującej obyczaje starych krakowian, ludzkie przywary i obłudę.
W pewnym sensie tę tradycję kontynuuje kabaret literacki, który w latach 50. XX wieku zadomowił się w gotyckich piwnicach gmachu. Przez te kilka stuleci budynek wielokrotnie zmieniał swój wygląd, funkcję, lokatorów i właścicieli. Przetrwał jednak duch miejsca, którego znakomicie uchwycili autorzy „Rogatych nocy, skrzydlatych dni”, opowieści o Krakowskim Domu Kultury Pod Baranami mieszczącym się przy Rynku Głównym 27.
Czy znajdując się w utrzymanym w stylu klasycystycznym (piętra) z elementami gotyckimi (parter i piwnice) wnętrzu renesansowego pałacu, powstałego z połączenia trzech średniowiecznych kamienic, usłyszymy śpiew węgierskiego poety Balassiego? Domyślimy się, że król Stefan Batory w podziękowaniu za wyprawę inflancką podarował tę rezydencję Kacprowi Bekieszowi, swojemu najbliższemu doradcy, a niegdyś wrogowi w sporze o tron siedmiogrodzki? Może w świetle kryształowych świeczników i wiedeńskich lamp ujrzymy Zofię z Branickich Potocką w bladoniebieskiej, haftowanej srebrem sukni, zmierzającą na koronację cara Mikołaja I? Niekoniecznie.
Co innego, gdy zaczytamy się w „Rogatych nocach, skrzydlatych dniach”. Małgorzata Hordyniec, Dominika Mietelska-Jarecka, Joanna Nowostawska-Gyalókay i Sebastian Wacięga zabierają odbiorcę w podróż w czasie. Jest to wyprawa zaplanowana z rozmachem, rozpisana na kilka wieków historii z naciskiem na współczesność, a mimo wszystko kameralna, szalenie interesująca i pouczająca.
W krótkich, często anegdotycznych opowieściach autorom udało się przekazać najistotniejsze fakty i przybliżyć decyzje związane z przekształceniem zabytkowych kamienic w tętniące życiem krakowskie centrum kultury. Nieunikniona była pewna skrótowość opisywanych wydarzeń i wyrwy czasowe wynikające chociażby z braku pełnej dokumentacji czy relacji świadków. Jednak owe luki wcale nie są słabym punktem książki, wręcz przeciwnie – tym bardziej pobudzają wyobraźnię czytelnika. I jest to zasługa nie tylko umiejętnie prowadzonej narracji, lecz także nieprzeciętnej oprawy wizualnej niemal animującej tekst.
Tego typu publikacje, łączące biografię gmachu i związanych z nim ludzi z rysem historycznym, zazwyczaj uzupełnione są klasycznym materiałem ilustracyjnym. Tutaj zwykłe archiwalne zdjęcia zastąpiono fotograficznym kolażem w wykonaniu Kiry Pietrek. Artystka zestawiła fragmenty czarno-białych kadrów, grafik i rycin z wycinkami prasowymi, a wychodząc poza prostokątne ramy obrazu, podbiła dynamikę tej niewerbalnej narracji.
Co więcej, finezyjne interwencje barwne w postaci plam, linii wzmacniających kontury czy napisów w odcieniu przygaszonego oranżu kierują wzrok na kluczowe punkty na fotografii, dodają świeżości. Forma kolażu jest nie tylko atrakcyjna wizualnie, lecz przede wszystkim w naturalny sposób podkreśla specyfikę miejsca, a także pokazuje ciągłość tradycji. Pozwala na połączenie często odległych w czasie wydarzeń, a odbiorcę zmusza do wysiłku interpretacyjnego w poszukiwaniu paralelnych wątków lub przeciwnie – wydobyciu kontrastów.
Ilustracje nie tyle towarzyszą tekstowi, ile tworzą odrębną, znaczącą treść. Najwięcej dzieje się na rozkładówkach informujących (ostrzegających?) o kolejnych rozdziałach książki – to już nie są zwykłe kolaże, a obrazy-manifesty potwierdzające nietuzinkowy charakter tej opowieści.
Chociaż „Rogate noce…” zaczynają się od prezentacji miejsca i architektonicznego przekroju zabytku, szybko przekonujemy się, że tak naprawdę pałac Pod Baranami zbudowany jest z marzeń spojonych determinacją i ozdobionych fantazją. Lwią część opowieści stanowią historie ludzi tworzących Krakowski Dom Kultury, powołany do życia w 1949 roku: dyrektorów, instruktorów, artystów, szatniarzy czy dozorców. Słowem – osobowości. Niektórym zapewne trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie tej instytucji bez Czesława Droździewicza, twórcy międzynarodowego festiwalu artystów gitarowych i niezawodnego organizatora potrafiącego na przykład odgazować butelkowaną wodę gazowaną (bo tylko taką udało się zdobyć).
Inni z sentymentem wspominają lekcje walca angielskiego (i kurtuazji) z profesorem Marianem Wieczystym, założycielem Zespołu Pieśni i Tańca „Krakowiacy” utworzonego z niemal samych robotników. Albo samą Janinę Strzembosz, tajemniczą choreografkę, która miała być reinkarnacją hinduskiego bóstwa. Nie mówiąc już o Piotrze Skrzyneckim, ikonie Piwnicy pod Baranami, potrząsającego dzwonkiem na scenie. Nieliczni pamiętają Stanisława Sztyca, dozorcę bijącego po głowie kluczami natrętnych gości (podobno także Agnieszkę Osiecką), którzy nawet przy wypełnionej po brzegi sali nie chcieli przeoczyć spektaklu w Piwnicy.
Zostały po nich barwne wspomnienia, pokolenia doskonale wykształconych artystów albo… klucze do drzwi oraz gałki zabezpieczające na pałacowych poręczach. Autorzy „Rogatych nocy…” udowadniają, że nawet dzieła architektury od dawna obecne w tkance miejskiej Krakowa potrafią zaskoczyć. Dzięki tej monografii dotychczas anonimowe dla wielu postaci mają szansę zaistnieć na stałe w świadomości zwłaszcza młodszych pokoleń.
Pałac Pod Baranami przez lata był domem literatury, sztuki, filmu, tańca i fotografii, a także klubem szachistów, planetarium czy areną dla ekologów. Jednak książka ta nie jest jedynie sentymentalną podróżą w czasie. To również opowieść o epoce, zmaganiach z peerelowską władzą, próbach – zwykle udanych – przechytrzenia cenzury, a nade wszystko historia walki o miejsce dla kultury zarówno na mapie Krakowa, jak i w świadomości mieszkańców miasta, a nawet całego kraju. Z niedowierzaniem czyta się dziś słowa Zdzisława Lesia, jednego z dyrektorów Krakowskiego Domu Kultury:
Piwnica to była jedyna w Polsce prawdziwa komuna. Te nędzne pieniądze z biletów były dzielone po równo. Czy ktoś śpiewał w chórku, czy ktoś solo gardło zdzierał przez pół nocy. To była autentyczna, prawdziwa komuna”.
Na spektakl najsłynniejszego kabaretu literackiego można się było dostać na dwa sposoby: schodząc do piwnicy gmachu po schodkach z pałacowego dziedzińca lub przeciskając się przez niewielkie okno – a właściwie dawne, wąskie i strome wejście – od ulicy św. Anny. Ostatecznie oglądało się przedstawienie, kucając przy okienku, które wychodziło wprost na scenę. Autorzy „Rogatych nocy…” także prowadzą czytelnika dwiema drogami: tą oficjalną, usłaną sukcesami i niepowodzeniami kolejnych przedsięwzięć oraz tą zakulisową, odkrywającą nieznane szerokiej publiczności oblicze prowadzenia instytucji. Obie są równie ekscytujące, a tylko sportretowane razem dają pełen obraz kolebki krakowskiej kultury.
Z eleganckiej fasady kamienicy przy Rynku Głównym 27 zerkają dziś trzy baranie głowy. Gdyby Marcin Bielski przeniósł się w czasie, być może usłyszałby ich rozmowę. O czym? Chociażby o tym, że Krakowskiemu Domu Kultury, na gruzach którego wyrósł Małopolski Instytut Kultury, można pozazdrościć. Nie tylko bogatej historii czy wieloletniej siedziby owianej legendą, lecz przede wszystkim ludzi, którzy to centrum stworzyli, zaadaptowali do wymogów współczesności i pielęgnują pamięć o nim – czego najlepszym dowodem jest niniejsza publikacja.
„Rogate noce, skrzydlate dni. Opowieści z Krakowskiego Domu Kultury Pod Baranami”, tekst: Małgorzata Hordyniec, Dominika Mietelska-Jarecka, Joanna Nowostawska-Gyalókay, Sebastian Wacięga, projekt graficzny: Kira Pietrek, wyd. Małopolski Instytut Kultury, Kraków 2022
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
U Wojciecha Kossaka jest jedynie dodatkiem: usłużnie podaje dzban wody dzielnemu ułanowi, co najwyżej staje się obiektem jego zainteresowania. Wincenty Wodzinowski widział w niej jedną z panien w tradycyjnym krakowskim stroju, które lubił wpisywać w wiejską scenerię. Co innego Piotr...
Fotografie Henryka Makarewicza [1917-1984] i Wiktora Pentala [1920-2013] to wielopłaszczyznowy zapis pierwszych lat Nowej Huty [1949- 1970], miasta pomyślanego i realizowanego jako całościowy koncept architektoniczny i społeczny.
Islandia w obiektywie Walerego Goetla ( 1889 – 1972), profesora i rektora AGH w Krakowie, taternika.