Rynek. Breslau, przed 1945 r.
Rynek w Breslau, przed 1945 r.
Ilustracja ze zbiorów Biblioteki Kongresu USA
Artykuły

Kamienice wiecznie żywe

Z tego artykułu dowiesz się:
  • jaki procent wrocławian w XV wieku miał dochody z wynajmu
  • jak w XIX wieku architekci oddzielali osoby z różnych klas społecznych
  • ile mieszkań we wrocławskich kamienicach sprzedano w latach 2020-2022

„Zieschowi zdawało się, że przenika wzrokiem ściany czynszowych kamienic przy Mehlgasse i widzi ich mieszkańców: oto fryzjer Slotosch z trudem budzi się i z żalem opuszcza bezpieczny schron pierzyny, zanurza głowę w zimnej miednicy, przyklepuje odstające włosy i wykręcone wąsy, a potem schodzi do swojego zakładu na rogu koło urzędu stanu cywilnego. Krawcowa, pani Wiedemann, wysuwa spod nocnej koszuli nóżkę i popycha nią pełny nocnik w stronę starej służącej, która faszeruje drewnem kuchenny piec. Za chwilę zejdzie na dół szynkarz Scholz i będzie łajać dozorcę Hanuschka za to, że nie odgarnął śniegu z chodnika przed jego lokalem” – tak mikrokosmosy przedwojennego Wrocławia wyobraża sobie Marek Krajewski, autor sagi o policjancie Eberhardzie Mocku. Atelier słynnego mistrza fotografii Heinricha Gütza, cukiernia Periniego z, mającym przypominać szczyt Śnieżki, torcikiem królowej Luizy, piwiarnie, rozmaite sklepy i punkty usługowe, służące próbujące wnieść „od kuchni”  wypełnione po brzegi wiklinowe kosze i spieszący do domów mieszkańcy – to wszystko składało się na

barwny kalejdoskop kamienic miasta Breslau, które na początku XX wieku było trzecim, po Berlinie i Hamburgu, najludniejszym miastem Cesarstwa Niemieckiego.

Fot. domena publiczna
Kamienice wiecznie żywe
Breslau na pocztówce z początków XX w.

Zniszczenia wojenne, a przede wszystkim niemal trzymiesięczna walka o Twierdzę Wrocław w 1945 roku (miasto poddano dopiero
6 maja, tydzień po śmierci Hitlera, nawet Berlin skapitulował wcześniej),

prowadzona przez nazistów polityka spalonej ziemi i celowe doniszczanie już po wojnie na zawsze zamknęło ten rozdział. Szacuje się, że z powierzchni mogło zniknąć wtedy nawet 70 proc. zabudowy. To, co przetrwało do dziś, często dalej nosi ślady dawnych wszechświatów.

1. Fot. domena publiczna
2. Fot. domena publiczna
Kamienice wiecznie żywe
Kamienice wiecznie żywe
Zniszczenia po zdobycu Festung Breslau

Kamienica jako źródło cierpień (lub dochodu)

Wrocław, jak każdy obszar miejski wystawiony na działania historii, na przestrzeni wieków powoli przekształcał się i ewoluował. W wielu miastach ten stopniowy rozwój w XIX wieku gwałtownie przyspieszył. Rewolucja przemysłowa, jak każda rewolucja, nie lubi czekać – jak grzyby po deszczu w krajobrazie zaczęły wyrastać rozmaite zakłady i fabryki. Razem z nimi rozwinęło się budownictwo czynszowe, które miało zapewnić dach nad głową rzeszom ludzi przybywającym ze wsi do miast w poszukiwaniu zatrudnienia. Nie był to oczywiście jego początek – już w starożytnym Rzymie powstawały wielorodzinne budynki skupione wokół wewnętrznego dziedzińca. Odnajmowanie części przestrzeni lokatorom to też nic nowego, na początku XV wieku ponad połowa osób płacących podatki w kupieckiej dzielnicy we Wrocławiu zapewniała sobie w ten sposób źródło dochodu. Niemniej XIX wiek był złotym okresem dla kamienic, czyli – jak podaje Słownik Języka Polskiego – murowanych domów mieszkalnych o kilku piętrach i wielu mieszkaniach. Niskie domy drewniane, tak wyraźnie obecne w polskiej przestrzeni, ustępowały pola wielopiętrowemu budownictwu murowanemu. Mniejsze zagrożenie pożarem, większa pojemność – to wszystko przemawiało na ich korzyść. Były też, oczywiście, minusy.

Wady tego typu budownictwa były szczególnie odczuwalne przez biedniejszych mieszkańców. Kamienice miały wyraźnie wydzielone strefy, w których osobno funkcjonowały osoby z różnych klas społecznych – XIX wiek odbierał „spoufalanie się” jako zagrożenie dla istniejącego porządku. Stąd często budynki wyposażone były w dwie klatki schodowe: główna, często pięknie zdobiona, służyła zamożnym mieszkańcom i ich gościom, klatką kuchenną poruszała się służba. Służące spały w niewielkich, często ciemnych, pokoikach nazywanych służbówkami, a częściej po prostu w kuchni, na sienniku chowanym na dzień. Z planów budynków, poza podziałem na mieszkańców i obsługę, można też wyczytać, gdzie mieszkali najbogatsi. Najbardziej reprezentacyjne i największe były mieszkania na pierwszym piętrze – na tyle wysoko żeby lokal był doświetlony, a jednocześnie na tyle nisko, by ograniczyć dyskomfort spowodowany codziennym wspinaniem się po stromych schodach. Ci o mniej zasobnych portfelach zamieszkiwali najwyższe części kamienic, gdzie latem było nieustannie gorąco, oraz sutereny, czyli pomieszczenia poniżej poziomu gruntu. Przeludnienie, brak dostępu do światła i świeżego powietrza, wilgoć – to wszystko powodowało wzrost chorób i śmiertelności. Wcześniej też nie było lepiej – źródła mówią, że już w średniowiecznym Wrocławiu właściciele podnajmowali na cele mieszkalne nawet swoje… piwnice. A jak jest dziś?

– Kamienice zyskują na popularności dzięki swojemu klimatowi, historycznej wartości i możliwościom inwestycyjnym, szczególnie w centralnych lokalizacjach, a ceny takich nieruchomości z roku na rok sukcesywnie rosną

– powiedział Tomasz Laskowski, prezes zarządu Inside Park, w rozmowie z Newserią, a z badania „Rynek kamienic w Polsce. Raport za lata 2020-2022” wynika, że w ciągu trzech lat, nad którymi pochylali się twórcy raportu, we Wrocławiu sprzedano ponad trzy tysiące mieszkań w kamienicach. Dla porównania – w Łodzi odnotowano 2,5 tysiąca transakcji, a w słynącym ze starej zabudowy Krakowie prawie dwa tysiące.

Z gwiazd na ziemię

Na zakup mieszkania we wrocławskiej kamienicy zdecydowała się Ewelina. Wybrała lokal na Wapiennej, ulicy, która przed wojną sięgała gwiazd. Nazywała się wtedy inaczej – upamiętniała Johanna Gottfrieda Gallego, astronoma związanego zawodowo z Wrocławiem, który wsławił się „odkryciem” Neptuna. Planetę dostrzegano też wcześniej, ale to właśnie Galle jako pierwszy przeprowadził obserwacje całkowicie świadomie i wiedząc, na co patrzy. Nowa nazwa ulicy może jednak pasować do okolicy nieco bardziej. W końcu to mocna, porządna ulica, po mieszkali tutaj silni ludzie, częściej patrzący w bruk, niż w niebo.

Czterokondygnacyjna, narożna kamienica przy Wapiennej 20 do swoich sąsiadek pasuje nie tylko wysokością. Podobnie jak znajdujące się obok przykłady historycznej zabudowy, może pochwalić się doświetlającym mieszkania wykuszem i skromną, rytmiczną dekoracją. Parter, co charakterystyczne tego typu budownictwa, częściowo zagospodarowany jest na usługi, a jego elewację zdobi boniowanie.

Szukając mieszkania Ewelina odrzucała ogłoszenia z tej okolicy. Marzyła o widoku na park i o bliskości natury. Dała się jednak przekonać do oględzin lokalu i od razu przepadła. Dziś dwa pokoje na Wapiennej wypełnia sztuka autorstwa samej właścicielki i jej bliskich. Ewelina lubi dawać drugie życie starym przedmiotom dodając im coś od siebie – do znalezionego oleodruku dokleiła nowy tekst, na rancie starego stołu pojawił się napis „miłość”. Wiszące na ścianach obrazy malowała ona sama i jej siostra, a surowy, spawany regał zrobił dla niej tata. Tak zaaranżowana, wypełniona fuzją starego i nowego przestrzeń robi duże wrażenie. Ale początki nie były łatwe: ściana działowa okazała się niestabilna, klepki skrzypiące, a remont, jak każdy remont, przynosił co i rusz nowe niespodzianki. Ewelina twierdzi, że podchodziła do niedogodności ze stoicyzmem – w końcu dusza domu jest w „gadających” parkietach. Zdecydowała się nie zacierać przeszłości i uszanować jego historię. Betonowe paski na podłodze pokazują ślady dawnego rozkładu pomieszczeń, na miejscu została też dawna stolarka drzwiowa, tyle, że sauté, pozbawiona warstw farby, którą mieszkańcy przez lata chcieli odświeżyć swoją przestrzeń.

Magia kamienic

Fot. Muzeum Państwowe we Wrocławiu
Kamienice wiecznie żywe
Plan Breslau, 1912 r.

Przedwojenna zabudowa coraz częściej jest obiektem zainteresowania konserwatorów zabytków. Każdy właściciel planujący remont zabytkowego lokalu może wystąpić do urzędu o wystawienie zaleceń konserwatorskich.

W wypadku modernizacji mieszkań w kamienicach uwrażliwia się właścicieli m.in. na wartość oryginalnej stolarki drzwiowej czy okiennej. W ostateczności, kiedy nie da się przeprowadzić konserwacji np. okien, należy zwrócić uwagę żeby nowe były identyczne, uwzględniając materiał, kolor, dokładne wymiary wszystkich części i podziały wewnętrzne. Po początkowym szale na okna z PCV przypomnieliśmy sobie ogromną zaletę drewna – zapewnia cyrkulację powietrza, co niweluje ryzyko zagrzybienia ścian. Czasem, kiedy rozkład pomieszczeń jest taki, jak pierwotnie, konserwator prosi o jego zachowanie lub o zaznaczenie w przestrzeni historycznego wyglądu, np. przez stworzenie blendy na miejscu dawnych drzwi. Z wyjątkową troską należy podchodzić do historycznych reliktów takich jak piece czy sztukaterie.

1. Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Wyborcza.pl
2. Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Wyborcza.pl
Kamienice wiecznie żywe
Kamienice wiecznie żywe
Wyremontowana kamienica przy ul. Krasickiego we Wrocławiu, 2018 r.

– Stajemy się coraz bardziej świadomymi i wymagającymi konsumentami, również na rynku nieruchomości. Chcemy mieszkać jakościowo, a historyczne elementy, które znajdują się w kamienicach, są często bardzo wysokiej jakości pod względem materiałowym. Naprawienie oryginalnej stolarki będzie kosztowało więcej niż drzwi z dyskontu, ale zyskamy drzwi z litego drewna, często z pięknym detalem, które zniosą o wiele więcej niż drzwi z okleiną – zauważyła Dominika Motta, założycielka „Małej Pracowni” ze słynącego z kamienic Krakowa. – Wybierając swoje miejsce do życia nie romantyzujmy konkretnego rodzaju budownictwa. Zastanówmy się, co lubimy i jak żyjemy. Czy potrzebujemy w mieszkaniu konkretnej temperatury? Jeśli tak, zwróćmy uwagę, czy można zamontować klimatyzację. Czy wchodzenie po schodach jest dla nas okej? To wszystko trzeba przemyśleć – dodaje Motta.

A co, jeśli moc ukryta w grubych murach kamienic przyciągnie nas nieodwołalnie?

Fot. Kornelia Glowacka-Wolf / Agencja Wyborcza.pl
Kamienice wiecznie żywe
Wyremontowana klatka schodowa kamienicy przy ul. Dubois we Wrocławiu

Na remont lokalu z duszą Dominika Motta ma jedną radę: – Uważność. Uwrażliwmy wykonawców, że pracują na zabytkowej tkance, która jest dla nas istotna. Zwróćmy uwagę czy pod dawnymi warstwami malarskimi nie ma dodatkowej polichromii, a pod wtórnymi płytkami nie ma tych oryginalnych.

A jak już kurz remontowy osiądzie, pozostanie nam to, co najlepsze – cieszenie się magią kamienic.


Klaudia Obrębska

Historyczka sztuki i antropolożka. Redaktora naczelna "Poradnika dobrych praktyk architektonicznych dla socmodernizmu", autorka artykułów naukowych i popularnonaukowych z zakresu historii sztuki i architektury. Stypendystka stypendium artystycznego m. st. Warszawy. Dziennikarka Radia dla Ciebie. W wolnych chwilach popularyzuje historię architektury na instagramowym koncie @miasto.tlumacze. Matkuje trzem kotom: Kwadratowi, Całce i Bryłce.

Popularne

Kartografia to męska dziedzina? Czyli warstwy Wrocławia oczami kobiety

Malarka Kasia Kmita używająca techniki wycinanki do opowiadania otaczającego ją świata, tym razem na wystawie „Contrafactur” wzięła na warsztat zaginiony plan Wrocławia z XVI wieku autorstwa Barthela i Georga Weihnerów. W jej interpretacji różne epoki, kultury, budowle, osobiste ścieżki mieszkańców...